Od kapci po złamane szprychy - rowerowy niezbędnik naprawczy na szlaku
Agnieszka: To była tak zwana przyjemność trzeciego stopnia, czyli w momencie kiedy to trwa, to się zastanawiasz, dlaczego wpadłeś na ten pomysł i dlaczego nie skróciłeś w połowie drogi, bo mieliśmy taką opcję, że bardzo dobrze nam się jechało do połowy trasy i od połowy trasy przecinaliśmy asfalt. Tobie chyba zresztą, ty miałeś też jakieś przygody, nie ten?
Rafał: [śmiech]
Agnieszka: Nie przyjechałeś przypadkiem bez pedała? Czy coś takiego?
Rafał: Nie, przyjechałem z pedałem, bo po drodze wymieniłem pedały. Na Polanie Jakuszyckiej był serwis, na szczęście. Cześć, witam Was w podcastcie „Rowery dla Umysłu”, gdzie rower jest czymś więcej niż najbardziej efektywnym środkiem transportu. Jestem Rafał Sobolewski i zapraszam Was w kolejną inspirującą podróż na dwóch kółkach. A w dzisiejszym odcinku rozmawiam ze znaną Wam już dobrze z poprzednich odcinków Agnieszką Jurewicz z Fundacji POMBA. Dyskutujemy o najczęstszych awariach w rowerze, jakie zdarzają się na szlakach oraz o tym, jak sobie z nimi skutecznie radzić. Wsiadajcie na rower i kręćcie z nami! Partnerem tego podcastu jest Fundacja POMBA, która wspiera i propaguje rozwój zrównoważonego kolarstwa górskiego w Polsce oraz prowadzi szkolenia z techniki jazdy w terenie. Cześć Agnieszka.
Agnieszka: Cześć Rafał!
Rafał: Dzisiaj kontynuujemy sobie temat turystyki z rowerem MTB, ale dojedziemy też nim do takiego tematu jak najczęstsze awarie na szlaku i jak sobie z nimi radzić.
Agnieszka: No wiadomo, im więcej czasu spędzasz na rowerze, tym wyższa jest szansa, że coś się na nim zepsuje po prostu.
Rafał: Tak, szczególnie jak np. robisz 120 km po pustyni w Izraelu, tak jak ty.
Agnieszka: No tak, na tym transferze 120 km przez pustynię jak najbardziej się trafiła taka klasyczna awaria, nawet nie wiem czy to jest dobre słowo awaria, czy bardziej po prostu wątpliwy urok kolarstwa górskiego, a mianowicie kapcie. Czyli właśnie na tym transferze zauważyliśmy, że w momencie kiedy się w krajach, w których są kolce gdzieś, a na pustyni było po prostu wyschniętych kolców dosyć sporo,
Rafał: Aha.
Agnieszka: to w momencie kiedy masz oponę na dętce tylko, jak się zrobi jedna dziurka to nie jest problem, jak się zrobi druga dziurka to nie jest to problem, trzecia nie jest problemem, czwarta nie jest problemem. Przy piątej zaczyna ci schodzić powietrze i żeby pojechało dalej musisz załatać wszystkie pięć dziur.
Rafał: OK.
Agnieszka: O czym się przekonaliśmy właśnie na tym transferze? Czyli nie wystarczyło wymienić dętki.
Rafał: O, a to ciekawe.
Agnieszka: W pewnym momencie się po prostu skończyły te, które były całe przygotowane na transfer i trzeba było gdzieś tam po środku niczego i nigdzie łatać.
Rafał: Pamiętasz ile tych dętek mieliście ze sobą, zapasowych?
Agnieszka: No pamiętam, mieliśmy po jednej całej na głowę, bo to tak jakoś wystarczało.
Rafał: Czyli na przykład jak tam Michał częściej łapał te kapcie to po prostu ja posiłkowałam go swoją dętką i zazwyczaj dojeżdżaliśmy w momencie kiedy była to normalna wycieczka rowerowa. Czyli normalna wycieczka, bo w sumie nie wiem czy to tak wybrzmiało w poprzednim odcinku, bo oprócz tego transferu, o którym teraz mówimy, to jak robiliśmy już zwiedzanie, czy to zwiedzanie rowerowe, czyli wycieczka po prostu enduro, czy to zwiedzanie miejskie, czyli po prostu zwiedzanie miasta na rowerze, tym którym mieliśmy, czyli górskim. No to tamte wycieczki to już były takie pętelki, czyli się wyjeżdżało z noclegu i wracało na nocleg. Oczywiście byliśmy wtedy lżej zapakowani,
Agnieszka: czyli plecak do połowy pusty, reszta rzeczy po prostu zostawała w noclegowni, a na wycieczkach już takich w ogóle na zwiedzaniu miasta to zupełnie na lekko jechaliśmy, czyli jakaś tam torebka z narzędziami zostawała przypięta, ale jechaliśmy tylko z nerką. Więc normalnie jak jeździliśmy rowerami po mieście to się kapcie nie zdarzały, jak się jechało, owszem, enduro to się zdarzały kapcie, ale ponieważ to nie było 120 kilometrów tylko 30, to po prostu było tych... zdarzało się wykorzystać te dętki, które mieliśmy dostępne. Owszem, tam na jednej chyba wycieczce już też było jakieś łatanie, więc później właśnie szukaliśmy rozwiązań technicznych, które mogą nam pomóc. Czyli w przypadku Izraela to było tak, że żeby przejść na mleko można by było albo kupić nową obręcz, nową oponę i założyć.
Rafał: Mhm.
Agnieszka: No to stwierdziliśmy, że na to nas nie stać na wyjeździe. Po prostu wlejemy to mleko do dętki.
Rafał: Huh.
Agnieszka: I tak też zrobiliśmy. Czyli po prostu wlewane było do dętki mleko. Dzięki temu w momencie, kiedy ta opona była już trochę nie pierwszej świeżości, to nie było problemem to, że nie robisz tego na nowej oponie. Zresztą w Izraelu były też takie dętki w sklepie dostępne, że po prostu miały już trochę wypełnienia. My po prostu stwierdziliśmy, że jak tam zrobimy po swojemu, to będzie jeszcze lepiej. I zresztą tak było.
Agnieszka: Ale to już po prostu inwencja twórcza mojego męża, czyli Michała.
Rafał: Tak, Michał chyba dużo rzeczy musi mieć po swojemu.
Agnieszka: No trzeba też mieć dryg do tych rzeczy, więc no co tam.
Rafał: To tak, no bo ma talent do takich...
Agnieszka: Dużo doświadczenia - zaczynał wcześniej i jak zaczynał to miał 10 lat. Nie myślał o tym, żeby iść do serwisu. Wtedy się myślało o tym, że albo tata pomóż, a jak już tato tam nie ogarniał, to sam kupił książkę, zresztą dalej jest na półce i mi oferował ją, żebym się doedukowała. Jakoś w sumie zawsze stwierdzałam, że chyba wolę filmiki albo jak on mi pokazuje, bo wtedy poświęcam mniej czasu na to, żeby się nauczyć i lepiej umiem, bo jeszcze przekazuje mi całe swoje doświadczenie przy okazji. A tu jeszcze zanim przejdziemy tylko jeszcze zupełnie do awarii, to jeszcze tak się zaśmieję, że na tym transferze, bo pytałeś ostatnio, czy pozycja nam nie przeszkadzała przy takiej dużej ilości kilometrów.
Rafał: No tak.
Agnieszka: Sama pozycja nie była problemem, ale 120 kilometrów na rowerze górskim to nie jest krótka wycieczka. To była tak zwana przyjemność trzeciego stopnia, czyli w momencie, kiedy to trwa, to się zastanawiasz,
Rafał: [śmiech]
Agnieszka: dlaczego wpadłeś na ten pomysł i dlaczego nie skróciłeś w połowie drogi, bo mieliśmy taką opcję, że bardzo dobrze nam się jechało do połowy trasy i od połowy trasy przecinaliśmy asfalt, którym moglibyśmy pojechać do swojego miejsca docelowego albo przedłużyć bardziej naturalną trasą w dół. No i my oczywiście przedłużyliśmy bardziej naturalną trasą w dół, żeby nie jechać asfaltem, bo to...
Rafał: [śmiech] No bo jak wszyscy wiemy zjeżdżanie w dół asfaltem to jest grzech pombiarza.
Agnieszka: Wtedy byłby asfalt do góry, ale w tym Izraelu to też nie było tak, że się przyjemnie tym asfaltem jechało, bo już ciepło było, więc jak idziesz asfaltem, to on tam oddaje tą temperaturę od siebie, więc wolę jechać po kamieniach.
Rafał: Mieliście możliwość zjechania naturalnie w dół albo asfaltem pod górę? No to tak mi się to nie spina, że do tego samego miejsca.
Agnieszka: Tak, bo oczywiście nie dojechaliśmy do... Ogólnie plan nie został do końca zrealizowany, tak jak ma być, bo mieliśmy trafić tego samego dnia już do Aradu, który wspominałam,
Rafał: Aha, okej.
Agnieszka: który jest 650 metrów nad poziomem morza. Czyli gdzie morze jest na poziomie -388, bo tak śmiesznie jest.
Agnieszka: Ogólnie jest dostępne na koniec tysiąc metrów przewyższenia, kilometr. I planowaliśmy zrobić go tak jak zwykle to robiliśmy. Czyli jak normalnie start, bo w Aradzie już byliśmy wcześniej. Było tak, że tam mieliśmy bazę, zjeżdżaliśmy do morza wycieczkami, które zazwyczaj trochę wydłużaliśmy, czyli wychodziło nam właśnie tak jak ostatnio
Agnieszka: wspominałam, 1500 metrów, z czego większość w dół. No i wracaliśmy autobusem na koniec. I plan na transfer był taki, ten długi, że zjedziemy tam jak zwykle do Morza Martwego
Rafał: A, OK.
Agnieszka: i jak zwykle pojedziemy autobusem na koniec.
Rafał: Normalnie.
Agnieszka: Ale ponieważ wyszły nieprzewidziane awarie kapciowe, ponieważ się okazało, że na tym transferze co wybraliśmy były drabiny, które trzeba było sprowadzić, no to noc zapadła jak to bywa w tym klimacie szybko, co nas jak zwykle zaskoczyło, bo my jesteśmy zwyczajeni, że jak słońce zachodzi to jeszcze chwilę można jechać.
Rafał: Mhm.
Agnieszka: Tu było tak, że jak słońce zaszło to nastały tak zwane ciemności egipskie. Zresztą w sumie bardzo na temat jest powiedzenie, no bo do Egiptu mieliśmy blisko w przeciwieństwie do Polski, gdzie jednak słońce zachodzi inaczej,
Rafał: Tak.
Agnieszka: że zmierzch trwa dłużej. Więc tam po ciemku już dojeżdżaliśmy do Morza Martwego, totalnie po ciemku i i na autobusy już do góry nie jechały, więc ogólnie trzeba było zostać nad tym morzem.
Rafał: OK.
Agnieszka: Co paradoksalnie miało swoje plusy, bo w planie było tak, że dojeżdżamy do tego Morza Martwego i natychmiast wsiadamy w autobus, żeby tam... o ile zdążymy, że tak powiem. Ale ponieważ nie wyszło, to tam przykoczowaliśmy na plaży, co się przydało, bo po prostu na plaży były prysznice,
Rafał: [Cichy śmiech]
Agnieszka: więc można było się opłukać i jak już się opłukaliśmy i byliśmy nad tym morzem to zanurzyliśmy się w Morzu Martwym, co się bardzo przydało, bo tak jak zacznę, bo byliśmy zmęczeni, no totalnie zmęczeni i tak, tyłek też był obolały, więc to moczenie się w Morzu Martwym, czyli to spa na koniec było bardzo przydatne, bo tak naprawdę dzięki temu to myślę, że regeneracja była ultra krótka a właściwie krótka jak na to, jak sobie daliśmy w kość.
Rafał: Czyli kąpiel mocno solankowa wjechała?
Agnieszka: Jak najbardziej z minerałami i tak dalej.
Rafał: Zresztą podlinkujemy też, bo opisaliście tę całą część właśnie tego transferu i ogólnie te wycieczki po pustyni w Izraelu w fajnym artykule na stronie POMBy.
Rafał: I tam bardzo ciekawe zdjęcia, więc możecie sobie też zobaczyć jak właśnie Agnieszka była zapakowana z tą torbą na kierownicę z wielkim plecakiem.
Agnieszka: To znaczy ten plecak nie jest wielki.
Rafał: OK, jak na rowerowy wielki?
Agnieszka: Ten plecak nie jest wielki. Ja jestem drobna. To na mnie wygląda jakby był duży.
Rafał: To też prawda, prawda?
Agnieszka: Jakbyś zobaczył ten sam plecak... Zresztą Michał miał ten sam plecak tylko w innym kolorze.
Rafał: Tak, u Michała nie wygląda aż tak. [śmiech]
Agnieszka: To już nie jest tak drastycznie.
Rafał: Mhm.
Agnieszka: Ale tak, zdecydowanie są. Jest to wszystko rozpikselowane na naszym Instagramie. Opisaliśmy, zdjęcia są ładne. No i najbardziej się te z pustyni podobają, bo jak ktoś nie wie to ta pustynia wygląda pi razy oko jak Juta, czyli to nie jest pustynia piaszczysta z wydmami tylko to jest pustynia skalista, więc tam jest bardzo zdywersyfikowana rzeźba terenu, dużo się dzieje i jest no monotonnie jeśli chodzi o kolory, ale z drugiej strony ma to swój klimat, bo jak my zaczynaliśmy w kolorowej zielonej Polsce a tam pojechaliśmy to tam wydawało się to bardzo egzotyczne. Na zdjęciach jest też, jak się pokonuje te drabiny z rowerem. My to zazwyczaj mieliśmy to już przetestowane przed tym transferem, więc na transferze to przynajmniej rozkminianie, jak to zrobić nam dużo nie zajęło.
Agnieszka: Bo to było tak, że drobne rzeczy nosiłam ja po prostu ilością kursów, bo mi chodzenie po drabinach nie przeszkadza. A Michał po prostu jako... cięższa osoba, to do jego plecaka troczyliśmy ramę. Czyli przypinaliśmy mu ramę do plecaka i wtedy łatwiej mu było ją ustabilizować. Podejrzewam, że jakbym ja próbowała znosić, to nie wiem, jakby do końca się to skończyło.
Rafał: No dokładnie.
Agnieszka: Znaczy po prostu ten rower by mnie bardziej ciągnął do tyłu.
Rafał: OK, a wspomniałaś też właśnie, że takie wycieczki, turystyka typu, że robicie transfer i potem zostajecie sobie w danym miejscu kilka dni. To nie jest tak jak klasycznie turystyka
Agnieszka: Tak.
Rafał: rowerowa wygląda, że jedziecie i jeden noclek i jedziemy dalej, jeden noclek i jedziemy dalej.
Rafał: Tylko rzeczywiście to mi się podoba, takie podejście. I to właśnie wydaje mi się, że rower MTB to umożliwia, że właśnie mamy ten jeden, trochę inny rodzaj wysiłku na transferze, gdzie robimy jakiś długi
Agnieszka: Mhm.
Rafał: dystans z jednego noclegu do drugiego, a potem już sobie okolicę przez kilka dni
Agnieszka: Mhm.
Rafał: zwiedzamy jakimiś pętelkami i wtedy ta infrastruktura rowerowa tak nas nie ogranicza, bo mając jakieś tam podstawowe umiejętności MTB i rower MTB, to możemy naprawdę sobie wszędzie wjechać, gdzie nie ma zakazu.
Agnieszka: Tak, można zwiedzić nie tylko miasto, tylko po prostu nawet jak jest taka, nie wiem, jakiś parczek, czy bardziej naturalna atrakcja, jakiś wodospad, gdzieś kawałek właśnie szlaku jest do wodospadu, to spokojnie podjedziesz to tym rowerem górskim, gdzie inny już pewnie by nie dał rady,
Agnieszka: A no z pieszo to tak jak opowiadaliśmy byłoby to czasochłonne i w pewnym momencie można by było nie zdążyć, bo już zasięgu by zabrakło danego dnia.
Rafał: Mhm.
Agnieszka: Ale tu też te transfery, też mogę powiedzieć, że to jest tak, że transfery robiliśmy albo na rowerze, albo komunikacją zbiorową. Te często jednodniowe wycieczki, takie pętelki enduro też były bardzo męczące, ale zazwyczaj miasto było takim formą relaksu, zwiedzania miast, że trochę mniej kilometrów, trochę łatwiejsze rzeczy, więc się relaksowało.
Rafał: Mhm.
Agnieszka: Ale tak, zauważyliśmy dosyć wcześnie, że nie opłaca się na pewno jednego noclegu w danym miejscu brać, bo często jest tak, że jak coś się źle skalkulujesz i wyjdzie, że przyjedziesz później niż myślałeś, że wyjechać musisz bardzo wcześnie, to zupełnie nie widzisz tego miejsca, w którym spałeś. Wolę pooglądać to miejsce, w którym akurat mnie zatrzymało, bo nawet jeśli to nie jest miejsce polecane przez jakieś przewodniki, Lonely Planet itd., to pokazuje tam jak normalnie ludzie tam żyją i to, szczerze mówiąc, dla nas jest nawet bardziej interesujące, żeby zobaczyć, jak faktycznie życie codzienne wygląda. Więc wychodziło nam coś takiego, że czasem transfer rowerowy, czasem transfer komunikacją miejską, wycieczki, czy to krótsze, czy to dłuższe, enduro, przetykane ze zwiedzaniem miejsc.
Agnieszka: I dzięki temu po prostu nie było takiej monotonnej wyprawy, bo ta wyprawa potrafi być na takich wyprawach przez punkty ABCD, to potrafi być to nużące, że jednak codziennie jest to samo. I to też wpływa solidnie na zwiększenie stanu zmęczenia ogólnego.
Rafał: To też pewnie zależy od trasy, bo można pewnie dobrać tak, żeby będzie zróżnicowany krajobraz, jakoś się trochę zmieniać.
Agnieszka: Niby tak, ale po prostu często na tych takich... Bo też byłam na wyprawie z sakwami, właściwie nie z sakwami, tylko z przyczepką, na której było sakwy. To też polecam, ciekawe rozwiązanie. To w dalszym ciągu było tak - codziennie ileś tam kilometrów był jakiś cel, żeby być w stanie tą całą pętlę domknąć,
Agnieszka: żeby jednak przejechać przez te tysiąc kilometrów, czy tam dwa tysiące, czy tam ile mieliśmy zaplanowane. Więc te takie odpoczynki zwiedzaniowe zdarzały się rzadziej,
Rafał: Mhm.
Agnieszka: tak bym powiedziała, bo celem było co innego. Owszem, pewnie jakby to zaplanować inaczej, to można by było to tam zejść z tempa. Ale to o co mi chodzi to po prostu bardzo tak w odczuciach moich to jest tak, że wychodzi bardzo fajna, zrównoważona wycieczka z tych naszych wypraw, bo to jest tak, że trochę jakiegoś przygodowego transferu, trochę transferu komunikacją zbiorową, jakieś tam wycieczki enduro, ale nie tak, że dzień w dzień, dzień w dzień, dzień w dzień to samo.
Rafał: No tak, tylko mieszacie, różnicujecie.
Agnieszka: Jakieś tam zwiedzanie, więc po prostu wychodzi to bardzo urozmaicone
Agnieszka: i to jest tak, że nic ci się nie zdąży znudzić, tylko po prostu można by było to robić w nieskończoność.
Rafał: To, że macie rower MTB to akurat wam to umożliwia. Ja teraz przypominam, w odcinku ósmym mówiłem właśnie o statystykach, które Niemcy zbierają na temat turystyki rowerowej.
Rafał: Tam oczywiście w takiej klasycznej turystyce rowerowej przy dłuższych wyprawach 51 procent to jest jednak w użyciu rower trekkingowy, ale już na drugim miejscu 13,7 procenta jest rower górski i to rośnie, bo w poprzednim roku było 12 procent.
Agnieszka: Mhm.
Rafał: Więc widać, że coraz więcej jest używany rower górski nawet w takiej klasycznej turystyce. No a właśnie on umożliwia tym turystom, że mogą zostać dłużej i sobie eksplorować lepiej okolice. Zresztą jak ja jestem często na Pomorzu Zachodnim i widzę
Rafał: turystów z Niemiec, to najczęściej są to takie osoby po 50-tce na rowerach elektrycznych, zwykle takich hardtailach, czyli takich hardtailach MTB, ale przystosowanych bardziej turystycznie, czyli z błotnikami, z bagażnikiem i mocny silnik elektryczny.
Agnieszka: No taki po prostu w sumie chyba najtańszy, najtańsza wersja elektrycznego roweru górskiego, tak można by powiedzieć.
Agnieszka: Więc jakieś tam nierówności pokonają, a nie jest też za ciężki, nie trzeba tam nic z damperem robić, bo go nie ma.
Rafał: Z mojego doświadczenia, ja takich wypraw rowerowych ambitnych, jak ty, po tysiące kilometrów czy przez pustynię, to nie robiłem, ale też mam pewne doświadczenie pokazujące właśnie te przewagi roweru górskiego w wykorzystaniu w takiej turystyce. Czyli to co często robię jak do was jadę na szkolenie do Świeradowa, to ja wolę jednak dojechać pociągiem do Szklarskiej Poręby niż do Świeradowa i ze Szklarskiej sobie przejechać do Świeradowa, bo tam są...
Rafał: To jest super malownicza trasa tymi szlakami. Tam w większości właśnie są różne warianty tych szlaków rowerowych, przez Polanę Jakuszycką, Halę Izerską, czy te pasmo górskie, tam Wysoki Kamień, z Widokiem Izerskiego, albo fajne widoki tam są na Karkonosze. No wiadomo, tylko że to są drogi, nie są to singletracki, chociaż z singletrackiem 14 tam da się też część tego przejechać. Da się, to mam w planach, bo na razie tego nie zrobiłem, ale są to takie szerokie drogi szutrowe i pierwszy raz jak jechałem, to ja nie miałem
Rafał: wtedy jeszcze swojego MTB, tylko wypożyczałem MTB w Świeradowie, jechałem swoim trekkingowym rowerem z sakwami. Muszę przyznać, że nie była to... Było fajnie, byłem zadowolony, że dojechałem, ale nawet na takim prostym zjeździe,
Rafał: jak było z górki drogą szutrową, to na tym trekkingu z sakwami nie czułem się pewnie, to była walka o życie. Co prawda wtedy byłem dopiero po jednym szkoleniu, więc też ta...
Agnieszka: Podejrzewam, że dużo elementów w tym rowerze trekkingowym mogło przeszkadzać,
Rafał: Tak.
Agnieszka: jak to jest tylko szuter z jakimś tam, powiedzmy, grysem małodrobnym.
Rafał: Co chwila były na zjeździe te odpływy do wody poprzeczne przez drogę.
Agnieszka: Aha, tak, poprzeczne się zdarzają jak najbardziej.
Rafał: To 100 razy. Miałem cienkie opony.
Agnieszka: Dokładnie, to będzie przeszkadzało.
Rafał: Cienkie, gładkie opony w miarę.
Agnieszka: Jak byłeś z sakwami to też rower był ciężki, więc to też odpowiednio...
Rafał: Tak. Tak, hamulce to były V-brake'i, a nie tarczówki.
Agnieszka: No...
Rafał: Więc naprawdę, ja na tym prostym głupim zjeździe szutowym, a ja czuję, że walczę o życie. Więc zdecydowanie nie polecam.
Agnieszka: No wiadomo, można by było to zrobić pewnie, tak nie walcząc o życie, ale wtedy po prostu trzeba by było jechać powoli, żeby tego roweru, że tak powiem, nie rozsypać.
Rafał: Tak, ale właśnie przez to, że jednak klamki nie miałem ustawionych tak jak w rowerze MTB.
Agnieszka: Mhm.
Rafał: No i hamulce nie były tak skuteczne. Rower był ciężki. Ja nie byłem w stanie aż tak zwolnić na tyle, aż bym chciał.
Agnieszka: Mhm.
Rafał: Szczególnie, że musiałem odpuszczać, bo co chwila był ten przejazd poprzeczny. Nie chciałem hamować na tym.
Agnieszka: A, no.
Rafał: Odpływ.
Agnieszka: No niby tak, ale pewnie bym ci powiedziała, że po prostu za późno zaczynałeś hamować,
Rafał: Możliwe.
Agnieszka: czyli standardowe zasady, że nie można hamować jak już jest za szybko, tylko zanim się zrobi za szybko.
Rafał: To było trzy lata temu. Podejrzewam, że teraz już mam trochę lepszego skilla i bym sobie lepiej z tym poradził, ale wciąż. Rok później jechałem już tę trasę na MTB i to był wtedy czysty relaks.
Agnieszka: No tak, jeśli chodzi o takie oczywiste trasy, to te single tu świeradowskie spokojnie można robić na rowerze bez zawieszenia, ale jak przyzwyczaiłam się do zawieszenia i pojechałam na hardtailu, to miałam wrażenie, że wszystkie plomby mi wypadną, więc to było tak, że po prostu odzwyczaiłam się od trzęsienia,
Rafał: Tak.
Agnieszka: więc do, że tak powiem, rozwiązań ułatwiających życie człowiek się szybko przyzwyczaja. Więc podejrzewam, że to jest tak, że jak raz pojedziesz tą trasą na rowerze górskim, już takim prawdziwym, z pełnym zawieszeniem, to już nie będziesz chciał tą całą trasę robić na rowerze trekkingowym.
Rafał: No coś w tym jest.
Agnieszka: Tobie chyba zresztą, ty miałeś też jakieś przygody, nie? Ten? Nie przyjechałeś przypadkiem bez pedała? Czy coś takiego?
Rafał: Nie, przyjechałem z pedałem, bo po drodze wymieniłem pedały. Na Polanie Jakuszyckiej był serwis, na szczęście.
Agnieszka: A, czyli po prostu rozwaliłeś pedał.
Rafał: Tak, ale to śmieszne, bo nie planowałem jechać przez Polanę Jakuszycką, ale przez to, że źle gdzieś tam pojechałem,
Agnieszka: Mhm.
Rafał: nie skręciłem odpowiednio wcześniej, to ze Szklarskiej wyjeżdżając trafiłem na drogę krajową nr 3 niestety.
Rafał: Kawałek nią przejechałem, ale potem tam da się odbić w górę przez chyba Hutę, przystanek Huta Szklarska Poręba Huta i potem się jedzie dość malowniczą trasą wzdłuż tej linii kolejowej, co idzie do Jakuszyc i Harrachova.
Rafał: I tak stwierdziłem, że sobie zjadę tym Singletrakiem wtedy, tym trekkingiem z sakwami, kawałek, ale przejechałem sto metrów i stwierdziłem "nope".
Agnieszka: Byłoby źle...
Rafał: "Nope". "Abort". "Abort". Ale...
Agnieszka: To pewnie tam najbardziej przeszkadzało. W tym trekkingu pewnie nie miałeś sztycy regulowanej i to wtedy podejrzewam, że to na singlach najbardziej przeszkadza.
Rafał: Tak, wiele rzeczy. To bardzo możliwe, że też to... No i tak, pedał mi się rozwalił, bo miałem też buty z miękką podeszwą, pedały plastikowe, jakieś takie, jakie były przy tym rowerze jak go kupowałem 10 lat wcześniej.
Agnieszka: A on się od tego rozwalił. Jak to było, że ty po prostu chyba pięty... Nie, czekaj, co to było? Pięty w dół, dociskałeś?
Rafał: Tak, pięty do dołu dociskałem, bo tak się nauczyłem.
Agnieszka: I to wystarczyło. Te pedały musiały być zabawkowe tak zwane.
Rafał: Na szczęście kilka kilometrów dalej był serwis, więc już wymieniłem na metalowe pedały.
Agnieszka: To w sumie dobrze, że źle pojechałeś, powiem Ci szczerze. Bo jakbyś pojechał dobrze, to byś nie minął serwisu po drodze.
Rafał: Tak, w sumie dobrze, że źle pojechałem. Jakbym pojechał nie przez Polanę Jakuszycką, to by nie było serwisu po drodze, więc musiałbym jechać na taką kulkę, jak bym czuł pod nogą, jak ten pedał się rozwalił.
Agnieszka: Dokładnie.
Rafał: Wracałem ze Świeradowa już...
Agnieszka: No po prostu nie było boków, była głównie sama oś, z tego co widzę na zdjęciu, bo stopa się pod
Rafał: Tak, ale czekaj, czekaj. To zdjęcie to już jest następne rozwalanie pedałów, ale to zaraz do tego dojdziemy, bo jeszcze chciałem powiedzieć, że ze Świeradowa wracałem. Wtedy jeszcze nie działała kolej,
Agnieszka: Tak, zgadza się.
Rafał: nie dojeżdżały pociągi do Świeradowa, więc trzeba było dojechać do Lubania.
Agnieszka: Mhm. Tak, zgadza się.
Rafał: Stwierdziłem, że nie będę wracać do Szklarskiej przez górę tym trekkingowym rowerem, tylko zjadę sobie do Lubania asfaltami, jakimiś drogami bocznymi.
Agnieszka: Mhm.
Rafał: Z Lubania już jest bezpośredni pociąg do Wrocławia z zelektryfikowaną linią.
Agnieszka: No, jak się tam dobrze znajdzie, to tam ogólnie bardzo malowniczą trasę do Lubania znam. Ciekawe, czy na nią trafiłeś. Pewnie nie. [śmiech]
Rafał: Ja jechałem tak w sumie... Nie chciałem zjeżdżać do Świeradowa do centrum i jechać tą wojewódzką w stronę Leśnej,
Rafał: tylko podjechałem pod Tewę i z Tewy tamtym asfaltem od tyłu przez Izerską i chyba nawet koło was gdzieś tam przejeżdżałem. Ale wtedy deszcz zaczął padać i ten zjazd, nawet na trekkingowym, zjazd takiej stromy na mokrym asfalcie też z sakwami nie jest fajny.
Agnieszka: No to znowu kwestia opon i szerokości.
Rafał: Ale byłem świeżo po szkoleniu, więc skill poszedł w górę i się udało.
Agnieszka: Jakoś to udało się.
Rafał: Z zachowaniem kontroli. Już czułem dużo większą kontrolę niż na tym zjeździe szutrem wtedy kilka dni wcześniej. Spoko. No i tam do Lubania rzeczywiście. Do Leśnej chyba dojechałem drogą wojewódzką i od Leśnej do Lubania równolegle, jakby po drugiej stronie Kwisy niż droga wojewódzka się jedzie lokalnymi.
Agnieszka: Mhm. To tam były bardziej lokalne opcje, ale te są tak mało domyślne, że pewnie trudno na nie trafić, jak się nie wie gdzie szukać.
Rafał: Nie wiem, ale generalnie jeśli ktoś będzie jechał, chciał z rowerem wsiąść do pociągu w Świeradowie, no to do Lubania tam jest 31 kilometrów tylko. Asfaltem praktycznie cały czas się w dół jedzie, więc bardzo w dwie godzinki jesteśmy w stanie spokojnie dojechać.
Agnieszka: No bo tak, bo ta pierwsza przesiadka jest w Lubaniu.
Rafał: W Gryfowie de facto.
Agnieszka: Chociaż w Gryfowie też jest.
Rafał: W Gryfowie czasem.
Agnieszka: No, do Gryfowa też się da spokojnie dojechać, głównie w dół, tylko...
Rafał: Tak, ale w Lubaniu już wsiadasz w bezpośredni, duży pociąg do Wrocławia.
Agnieszka: Tak, to już po prostu być może też...
Rafał: Tak.
Agnieszka: oszczędzić jedną przesiadkę, więc no, czemu nie.
Rafał: Więc taka podpowiedź, że w razie czego ze Świeradowa do Lubania można sobie zjechać.
Rafał: No a właśnie, a druga w tym roku wtedy wycieczka, to też na tym rowerze, już na tych metalowych pedałach ze Szczecinka nad Pojezierze Drawskie jechałem, to jest jakieś 80-90 kilometrów. I wtedy jeszcze tak turystyczna trasa Pojezierza Zachodniego w tamtych okolicach nie była gotowa, była chyba w trakcie budowy. Teraz to już ładnie można asfaltami śmignąć - część po starotorzu, drogą dla rowerów,
Agnieszka: Mhm. Mhm.
Rafał: część taką drogą dla rowerów asfaltową przez las, a część lokalnymi drogami asfaltowymi. Ale ja stwierdziłem, że sobie pojadę po szutrach przez lasy i po gruncie i pedał tam rozwaliłem, ten metalowy, w momencie jak był taki podjazd, podjazd po leśnej drodze, gdzie było dość dużo piachu. Więc ja walczyłem, żeby się nie zatrzymać, więc dość mocno cisnąłem te pedały.
Agnieszka: Mhm.
Rafał: No i coś pękło nagle. I tak już na tym pedale dojechałem ostatnie 50 czy 40 kilometrów, tak jak jest na tym zdjęciu.
Agnieszka: Moim zdaniem te pedały się nadają tylko i wyłącznie do jazdy w mieście po bułki do sklepu i to jest koniec.
Rafał: Tak, tak, tak, zgadzam się.
Agnieszka: A z tymi drugimi to chyba musiałeś mieć po prostu pecha.
Agnieszka: Bo tak naprawdę z pedałami, no zdarzają się rozwalone pedały, ale to naprawdę jest dużo rzadsze nawet w przypadku naszym, gdzie ja teraz jeżdżę na pedałach, które mają 10 lat gwarancji, więc ogólnie nie jest to tania półka, a Michał też jeździ na dosyć drogich wersjach
Agnieszka: i owszem, je rozwala, ale w dalszym ciągu to nie jest często. W jego przypadku to nie powiem, ale ja planuję właśnie swoje trzymać 10 lat
Rafał: Tak.
Agnieszka: albo dać je na gwarancję jak się zepsują. A ten poprzedni wytrzymały mi chyba gdzieś 4 lata czy coś takiego, więc jest szansa, że skorzystam z gwarancji.
Rafał: No cóż, to ja chyba jestem taki dobry w nietypowe awarie w takim razie, bo oprócz pedałów to jedyne awarie, jakie miałem to właśnie kapcie, tylko że podwójny kapeć na jednym kamieniu. To też się chyba rzadko zdarza.
Agnieszka: A to nie jest nietypowa awaria. To kapcie to jest najczęstsza awaria.
Rafał: Nie jest nietypowe? OK. A czy kapcie? Tak, ale podwójny, podwójny na jednym od razu.
Agnieszka: Podwójne kapcie jak najbardziej. Myślisz, że to...
Rafał: OK, sorry, chciałem być wyjątkowy.
Agnieszka: Nie, nie, nie. Akurat jeśli o to chodzi, to twoja wyjątkowość polega na rozwalaniu pedałów. Zresztą każdy ma u nas, my się śmiejemy, że każdy ma jakąś taką rzecz, którą rozwala częściej niż standardowy rowerzysta. Ja zajeżdżam przednie piasty, tylko przednie, nie wiadomo czemu. A Michał, czekaj, co Michał? Coś pamiętałam, ale może mi się przypomni w trakcie. Nieważne. Każdy ma coś takiego, co zajeżdża częściej niż normalny rowerzysta to robi. Natomiast jeśli chodzi o kapcie, to jak najbardziej łapanie kapci nawet na tej samej nierówności i przodem i tyłem się zdarza. No i te wymienianie dętki, czy tam wciskanie cynamonowych spirali, jak to my się śmiejemy, takich drucików, w momencie, kiedy masz mleko, zamleczoną oponę,
Rafał: Tak, kabanosów też.
Agnieszka: to też się... Oczywiście, tak, też to jest taka nazwa, słyszałam. Więc to się robi najczęściej.
Rafał: No tak. I tutaj ważne też, na przykład jak wymienia się dętkę, to ważne jest, żeby mieć dętkę zapasową z takim samym wentylem, jak się ma w rowerze.
Agnieszka: Tak, to się przydaje, ale...
Rafał: Bo raz się okazało, że jechaliśmy rajd rowerowy na Pomorzu Zachodnim z kuzynem i kuzyn właśnie tak na ostatnią chwilę dołączył jakiś tam pożyczony rower,
Agnieszka: Ale tak, zdecydowanie tak.
Rafał: więc ja na szybko kupiłem tylko dętkę zapasową do tego drugiego roweru, ale nie sprawdziłem jaki wentyl, więc patrzyłem tylko po rozmiarze. No i kuzyn przebił dętkę. No i się okazało, że ta dętka nie pasuje, bo nie przełożymy wentyla samochodowego przez dziurkę od presty.
Agnieszka: Z drugiej strony w drugą stronę już tam bardziej zadziała, więc po prostu ten, ale tak, owszem, lepiej sprawdzić co się ma, żeby kupić to co jest potrzebne.
Rafał: Tak, w drugą by zadziałało, ale niestety...
Agnieszka: Z drugiej strony, na przykład, tu jeśli chodzi o wielkość kół, to nawet jak jest dętka na 26 cali, da się to naciągnąć na 29, więc jak ktoś ma dętkę 27,5 cala to się naciągnie spokojnie na 29 i dętka z opony 29-calowej też jakoś ją wciśniesz w oponę 27,5, więc w tym przypadku na przykład rozmiar już jest mniejszym problemem niż wentyl.
Rafał: Warto mieć w razie czego zestaw do łatania.
Agnieszka: Zestaw do łatania, najważniejsze jest, żeby mieć zapasową dętkę, najlepiej sprawdzoną. W sensie, my się śmiejemy, że często nawet jak z pudełka wyciągasz, to się okazuje, że jednak coś było nie tak, nie złożyli dobrze na linii produkcyjnej i nie jest szczelna. Rzadko, bo rzadko, ale się zdarza, więc my się śmiejemy, że najlepsze są sprawdzone, takie, że już jest z jedną łatką w domu zrobioną i sprawdzono w domu, że faktycznie działa. Zwija się w większy pakiet, ale w dalszym ciągu jest to fajne, że masz sprawdzoną dętkę. A i ogólnie najlepiej na szlaku, żeby tam nie chłodzić się za bardzo, to najlepiej jest wymienić na tą nową, a łatać już te dziury w domu, ale to wiadomo w miarę możliwości.
Rafał: O tak.
Agnieszka: Jak ktoś ma, że tak powiem pecha danego dnia i tych kapci łapie często, to w pewnym momencie na pewno się skończy na tym, że będzie się łatać na szlaku. I tu jest tam parę rzeczy, o których warto wiedzieć. To nie jest tak, że zmiana dętki jest jakaś oczywista. Jest parę trików, zwłaszcza w przypadku tych górskich opon. Potrafią niektóre dosyć ciężko schodzić z obręczy, więc ważne jest, żeby zrzucić rant opony z obręczy i trzymać go w takim zagłębieniu obręczy. Wtedy najłatwiej będzie zakładać czy ściągać.
Rafał: Zawsze wtedy zaczyna padać deszcz. Ale najtrudniejsze chyba...
Agnieszka: To wtedy kluczowe, jak pada to po prostu jest tak, że najpierw to zamiast wyciągać rzeczy do naprawy trzeba zerknąć na mapę, czy nie ma jakiegoś
Agnieszka: zadaszonego miejsca w pobliżu.
Rafał: Tak, tak, za...
Agnieszka: Bo w momencie kiedy widzicie, że to przeniesienie czy tam przeprowadzenie roweru ileś tam jest możliwe, to warto to zrobić. Bo nawet jak wydaje się wam, że jest ciepło i nie pada za mocno, zaraz może zacząć padać bardziej. I jednak to co było ciepłe jak jechało się na rowerze, to jak stoisz i
Agnieszka: walczysz z oponą i obręczą, to może się okazać, że już jest za zimno.
Rafał: Tak, tak to prawda. Raz właśnie tak się udało znaleźć zadaszenie i wtedy się się nauczyłem łatać dętkę, wtedy z kuzynem. Co prawda mieliśmy pożyczony jakiś zestaw do łatania, chyba 20-letni, więc ten klej ledwo co trzymał, ale się udało na szczęście. Ale była przygoda i teraz mamy co opowiadać, więc fajnie. A druga rzecz, druga to z kolegą jechaliśmy też gdzieś pod Katowicami w lesie i on na gravelu dość cienkie miał opony i muszę przyznać, że tam założenie z powrotem
Rafał: na obręcz to było dużo trudniejsze niż w rowerze górskim, przynajmniej dla mnie, albo coś źle robiliśmy.
Agnieszka: Tak, nie, podejrzewam że jest to możliwe. Osobiście nie jeździłam, ale no widzę, zwłaszcza wiesz też, na przykład nową oponę jest trudniej założyć niż starą. Jest dużo tych rzeczy, które mogą na to wpływać. Czyli w domu to można szaleć, bo na przykład jak jest problem w domu to się nie spodziewa, problem z zejściem czy z naskoczeniem opony czy ze ściągnięciem, to po prostu w domu są triki, że tam smarujesz sobie wodą z płynem do mycia naczyń albo z czymś innym, co da poślizg jakiś, żeby to łatwiej wskoczyło. Niekoniecznie masz takie rozwiązania dostępne na szlaku. Z drugiej strony jak jest mokro, to przynajmniej paradoksalnie możesz chyba wzmoczyć, może się wślizgnie tam, gdzie powinno.
Rafał: No tak, tak. Tylko, że wtedy się będzie przylegać jakiś piasek, ziemia i inne brudy.
Agnieszka: No to tę samą wodą mówiłam, czyli to nie mam na myśli maczania w błocie, tylko jak faktycznie mży to wystawić.
Rafał: Dobra, to może wyjdźmy z tych kapci i przejdźmy dalej.
Agnieszka: Z kapci.
Rafał: Jakie jeszcze najczęstsze awarie?
Agnieszka: Najczęstsze awarie na szlaku to myślę, że związane z napędem, czyli przede wszystkim spadnięty łańcuch.
Rafał: Tak.
Agnieszka: Bo czasem jak się jedzie w lesie to jakaś gałąź wejdzie, czasem się jedzie po wertepach i przez to spada.
Rafał: Tak.
Agnieszka: Więc tak, jak znacie przyczynę, czyli wiecie, że faktycznie był jakiś tam gałąź, to przede wszystkim trzeba wyjąć gałąź i po prostu założyć ten łańcuch. Najlepiej jest to robić albo w rękawiczkach, albo tak sobie palcem odgiąć przerzutkę, wtedy łatwiej schodzi. No i najlepiej mieć jest luźny łańcuch do tego, czyli zrzucić biegi jest w taki sposób, żeby były na najmniejszej zębatce,
Rafał: Aha.
Agnieszka: żeby po prostu ten łańcuch był luźny. Wtedy najłatwiej będzie się tam go zakładało czy ściągało. Są też blokady tam w przerzutce, wtedy można zablokować, też będzie się łatwiej ściągało. W momencie, kiedy ten łańcuch spada parę razy z rzędu na jakimś w miarę krótkim odcinku, to prawdopodobnie jest jakaś przyczyna, dla której spada i tą przyczynę trzeba rozwiązać. Albo przyczynę znaleźć. Po prostu znaleźć rozwiązanie problemu.
Rafał: Znaleźć przyczynę.
Agnieszka: W momencie, kiedy to były wertepy i faktycznie ewidentnie jest, że jak jest nierówno, jak tylko są wertepy to chwila i łańcuch spada. Jest tam parę rozwiązań, są napinacze, są jakieś takie inne bajery od 2014, narrow wide. To akurat nie da się, że tak powiem, dołożyć na szlaku, ale po prostu jak się wróci do domu to trzeba będzie zgłębić temat i coś może zakupić. Ale to co może być jeszcze problemem to jest po prostu źle ustawiony zasięg. czy tam przerzutki, po prostu nie tyle co źle ustawiony, co też rozregulowany zasięg przerzutki, bo tam...
Rafał: Czyli rozciągnięty łańcuch?
Agnieszka: Słucham?
Rafał: Czyli rozciągnięty łańcuch?
Agnieszka: Nie, nie, nie, że linka od przerzutki jest za bardzo naciągnięta albo niedostatecznie...
Rafał: Aha, czyli przerzutki rozregulowane. Ok, kumam.
Agnieszka: Tak, właściwie teraz to przykład rozregulowanego napędu.
Rafał: Mhm.
Agnieszka: Po pierwsze tam naprężenie linki może, nie wiem, pył wchodzi i się zmienia, ale w sumie to nie wpływa na spadnięty łańcuch, na zasięg wpływa tam taka inna regulacja przy przerzutce już samej. Ustawiasz zasięg, jak bardzo ma iść w lewo albo w prawo, czyli jak bardzo w stronę koła albo od koła. I jak się coś tam... wejdzie jakiś pył, to się może zmienić,
Rafał: Tak.
Agnieszka: czyli na przykład jak przerzuca na bardzo delikatny bieg, to wpada między kasetę a piastę albo szprychy, albo jak jest za bardzo luźno tam w stronę...
Rafał: Tak, tam są dwie takie śruby przy przerzutce właśnie.
Agnieszka: w drugą, to po prostu spada ci zupełnie, czyli z najmniejszej chce spadać jeszcze dalej, czyli tam, gdzie nie ma już zębatek. No to wtedy może się okazać, że po prostu trzeba to przyśrubkować na szlaku już. O tym opowiadać nie będę, bo to myślę, że to trzeba by było pooglądać niż cokolwiek. Najważniejsze jest, że właśnie jak coś wpadnie w napęd, to po prostu nie starać się z tym jechać dalej, bo to nie zawsze przemieli. A wręcz najczęściej się kończy to, że gdzieś coś się blokuje.
Agnieszka: Nawet mała gałązka potrafi jakoś tak się wejść i zablokować, że coś tam ten.
Rafał: Mi tak zablokowała właśnie raz, że nie szło nawet ruszyć pedałami.
Rafał: Żeby ją wyciągnąć, to udało mi się ją złamać. Musiałem ją złamać w tym miejscu, gdzie była i...
Agnieszka: No, przemielić, wsiorbać ogólnie, sprawić, że uległa dezintegracji.
Rafał: Tak, tak, ale rękoma, nie napędem.
Agnieszka: Ale to i tak w tą stronę to ten, chodzi mi o to, że czasami jak się zablokuje, to można urwać łańcuch,
Agnieszka: co po prostu będzie za duże tam naprężenia i się urwa.
Rafał: Tak.
Agnieszka: Gdzie urwany łańcuch nie jest jakimś takim wielkim problemem, ale no wtedy warto mieć ze sobą skuwacz, spinki do łańcucha, żeby móc sobie z tym poradzić. Ale nie jest to skomplikowane. Większość, sporo multitooli w swoim zestawie ma skuwacz do łańcucha. Spinki są małe, więc nie jest to jakiś wielki ciężar, żeby ze sobą go wozić. Większość łańcuchów teraz ogólnie jest na spinkę, więc jak ten łańcuch gdzieś właśnie się sklinuje na przykład, czyli spadnie i się sklinuje między kasetę, piastę czy tam ramę, to właśnie też najlepiej nie próbować na siłę wyciągnąć, wyszarpać, bo też znowu muszę skończyć jakimś czymś dziwnym. Chyba, że ewidentnie widzisz, że jak tutaj pociągniesz to się uda. Można też po prostu rozpiąć wtedy łańcuch i wyciągnąć. Jak masz spinkę w łańcuchu, wtedy jest łatwiej go z takich dziwnych miejsc wyciągać. Czasami tylko się robi widowisko.
Agnieszka: Na przykład ja, zdarzyło mi się to w moim rowerze przy singlu, więc sobie stanęłam obok singla i tam bezstresowo zaczęłam się tym zajmować, ale jak coś Czesi przejeżdżali i uznali, że jest blondynka koło roweru, na pewno nie wie co ma zrobić, mówię, że "panowie, jedźcie dalej, ja sobie poradzę",
Agnieszka: ale no z Czechami Polakom się trudno dogadać, jak nie mówią po czesku. "Czesi cię rozumieją, ja Czechów nie rozumiem"
Rafał: Też tak mam.
Agnieszka: i po prostu skończyło się na tym, że ja dokładnie robiłam wszystkie kroki tak jak trzeba, chyba oni robili kontrolę, czy aby robię na pewno dobrze. Udało mi się, więc wiedziałam co ten. Nie skomentowali nawet, pojechali dalej. Także no.
Rafał: No i co, przerzutki to co się zdarza najczęściej już też właściwie powiedziałam trochę, że się zmienia naciąg linki, czy to się luzuje nagle w trakcie jazdy, czy to się naciąga bardziej od jakichś pyłów czy innych, innego syfu, który jest w lesie. Czyli wtedy się kończy, że albo ci się trudno wrzuca biegi na cięższe, albo trudno ci się wrzuca biegi na lżejsze. No i to najlepiej jest się nauczyć, żeby sobie z tym poradzić, czyli nie kręcić eksperymentalnie w jedną stronę albo w drugą, tylko umieć sobie rozregulowaną przerzutkę wyregulować.
Rafał: To jest bardzo dobrze opisane na YouTubie i więc jak ja się nauczyłem to wy też dacie radę, jeśli ktoś nie umie.
Agnieszka: Tak, można też rozwiązać ten problem tak jak ja, że po prostu przestać jeździć na napędzie z przerzutką i łańcuchem, czyli przerzutkę owszem mam, ale z paskiem i wtedy zupełnie nie ma problemów ze...
Rafał: Tak, czyli zadać problem pieniądzem tak zwanym.
Agnieszka: Trochę tak.
Rafał: [śmiech]
Agnieszka: Moim zdaniem to też jest po prostu upgrade rozwiązania, bo łańcuch trzeba smarować, paska nie trzeba smarować, nie brudzi,
Rafał: Tak. Nie... Mhm.
Agnieszka: zużywa się wolniej, rzadziej spada, więc ja nie znalazłam plusów łańcucha.
Rafał: Tak, no ja też mam takie postanowienie, że następny rower jaki kupię, to na pasku, ale...
Agnieszka: Podejrzewam, że się skończy, że mieszczucha z-upgrade'ujesz do paskowego. Już masz swojego mieszczucha na pasku. Bo teraz jest, bo to ja się śmieję,
Rafał: Nie, nie mam na pasku.
Agnieszka: że dlaczego, że w pewnym momencie paski znikły z rynku, bo zaczęli je montować do rowerów miejskich i był problem z tym, żeby mieć paski do naszych rowerów, bo wszystkie w covidzie, bo wtedy właśnie wyczyścili wszystkie magazyny, bo wszystkie
Rafał: Tak.
Agnieszka: trafiały do hurtowo do rowerów miejskich, które też się zaczęły solidnie sprzedawać. Ok, a wracając do tego co się może na szlaku wydarzyć to już jak zeszliśmy z napędu to kolejne rzeczy, które się mogą dziać to przy kołach pierwsza z nich to czasem jak wjedziesz w coś to obręcz się w jajo wygina
Agnieszka: czyli to się zdarza najczęściej jak gdzieś tam się straciło kontrolę i się w jakieś drzewo wjedzie czy coś takiego i im tańszy rower tym częściej się to wydarzy czyli paradoksalnie częściej się to zdarza gdzieś u początkującego co ma swój minus, bo oni nie wiedzą nagle co zrobić. I te początkujące koła, w sensie te tańsze obręcze właśnie są bardziej plastyczne, przez co jak się wygina ta obręcz w jajo, to na tych rowerach się wygina w największe jajo. Czyli to jest tak, że jak później zakręcisz kołem, to się blokuje, nie przechodzi przez widelec,
Agnieszka: bo otwór jest za mały. Że nie kręci się koło. No i te największe jaja, gdzie się koło nie kręci, to właśnie się zdarzają, paradoksalnie dla tych osób, którzy zaczynają jazdę na rowerze górskim, więc one już zupełnie nie wiedzą, co z tym zrobić. A taka, jak się tak wygięło w jajo łatwo, to znaczy, że bardzo spokojnie da się to odgiąć w drugą stronę. Trzeba tylko tam zablokować to koło trochę, jakiś pieniek, których w lesie zazwyczaj jest sporo, i przyłożyć Newtona. I te najbardziej plastyczne to ja byłam w stanie odgiąć swoją siłą, więc to po prostu i spokojnie się da. Owszem, ale bajer polegał na tym, że, bo to często jest tak, że też coś innego się przy okazji jest nie tak z rowerem. Albo czasem może, zależy od sytuacji. No ale ważne jest, żeby odgiąć na pieńku, bo wtedy możesz prowadzić rower do serwisu, a nie musisz go nieść.
Rafał: A no tak.
Agnieszka: No a jak to jajo nie jest duże, to właściwie możesz skończyć wycieczkę i dopiero gdzieś tam wieczorem pojechać do serwisu. To nie jest tak, że musisz natychmiast się w serwisie znaleźć, zwłaszcza, że podejrzewam, że serwis od razu cię niekoniecznie obsłuży.
Rafał: No tak.
Agnieszka: Chyba, że zrobią to tak jak u nas w wypożyczalniach, bo najczęściej było tak, że jak coś się zdarzyło komuś na szkoleniu, coś takiego, to często wracał z nieswoim kołem, czyli wsadzali mu, jakby on miał fuksa i akurat mieli takie samo koło na stanie w jakimś innym rowerze, to mu pożyczali koło.
Agnieszka: Robili to koło tam w serwisie w międzyczasie i po prostu nie trzeba było marnować czasu na naprawę.
Rafał: No tak. Mhm.
Agnieszka: Kolejna rzecz, która może się z kołami dziać, to w sumie nawet chyba częściej się zdarza niż wygięcie obręczy w jajo, a mianowicie można szprychę urwać, czyli szprycha pęka często... od czego?
Rafał: Jak... Od czego pęka? Od uderzenia jakiegoś, czy...?
Agnieszka: Czasem od uderzenia, czasem od przeciążeń, czyli Michałowi raz trzy szprychy poszły, jak bardzo dynamicznie na asfalcie przed skrzyżowaniem zahamował. Czasem ci się coś wkręci, czyli jak bardzo źle jest, to napęd się wkręca w obręcz i wtedy się dziwne rzeczy dzieją.
Agnieszka: Najważniejsza informacja co do szprychy to jest tak, że spokojnie można jechać dalej, skończyć sobie wycieczkę, nawet jeść, chyba że brakuje tych jednej trzeciej szprych z obręczy. Jak to jest mniejsza ilość, a najczęściej się zdarza mniejsza ilość, jakaś jedna, może dwie, to najlepiej jest jakoś zahaczyć o drugą szprychę, podkleić, żeby się to trzymało. Owszem, będzie nas trochę wkurzać dzwoniło, będzie nam pewnie w trakcie jazdy, ale da się na tym jechać.
Rafał: Właśnie
Agnieszka: Ok, przypomniała mi się jeszcze jedna rzecz odnośnie napędu, bo tak, jeszcze jedna rzecz może się zepsuć w napędzie. W tym klasycznym, nie w tym paskowym, w paskowym się to nie występuje. A mianowicie, że hak przerzutki się często urywa albo wygina.
Agnieszka: No właśnie czasem w szprychy wchodzi i wtedy się dziwne ze szprychami też rzeczy dzieją, ale częściej to jest tak, że może jakiś korzeń, właśnie ten patyk, co ci wszedł gdzieś tam w napęd, to on się gdzieś blokuje o hak przerzutki i się gdzieś tego.
Rafał: Tak.
Agnieszka: Czasami w ogóle rower po prostu spadnie i znowu im tańszy rower, im gorszej klasy komponenty, to tym szybciej się ten hak przerzutki wygina. I tak, czasami jak jest to takie lekkie odgięcie, to da się trochę naprostować to już na szlaku. Tam trzeba odpowiednio włożyć imbusa i jak się wie co zrobić, to się da. Ważne, że jak się patrzy na napęd, żeby wszystkie trybiki były w jednej linii. Tak wygląda prawidłowy napęd. Jak właśnie hak jest odgięty i te wszystkie trybiki, to wtedy nie wszystkie trybiki są w jednej linii.
Rafał: No tak.
Agnieszka: Więc jak go prostujesz to próbujesz uzyskać tak, że wszystkie trybiki są w jednej linii. Natomiast przy wyprawach to najlepiej mieć ze sobą po prostu hak zapasowy, bo to najlepszy efekt jednak się uzyska jak się ten hak wymieni, bo nawet jak się ten hak nagięło i odgięło znowu, to on jest wtedy bardziej plastyczny i jest większa szansa, że znowu na byle czymś się odegnie jeszcze raz. Więc przy wyprawach lepiej jest mieć zapasowy, zwłaszcza jak się ma jakiś znowu nietypowy rower. Czyli na przykład Cannondale'a. Czyli jak na przykład zabraliśmy kolegę na Cannondale'u na wyprawę, mówiliśmy mu, że ma ze sobą mieć hak przerzutki. A on stwierdził, że nie, no przecież nigdy w życiu w domu nie zgiął haku, więc dlaczego ma na wyprawie zgiąć? A my wiedzieliśmy, że w Izraelu jak popada, to z pustyni kamienno-piaszczystej robi się nagle takie magiczne błoto, które zalepia totalnie widelec, napęd i wszystko inne. To jest takie lastryko się robi, że to jest z takimi jeszcze małymi kamieniami. Po prostu to oblepia ci zupełnie rzeczy, przykleja się do wszystkiego, bo możesz z tego bardziej garnki lepić i później wypalać niż po prostu jeździć na tym.
Rafał: [Cichy śmiech]
Agnieszka: I najważniejsze, no i mówiliśmy mu, że przez to się nie przejeżdża. A no co tam się nie przejeżdża, jak się dociśnie to przejedzie. No i urwał hak przerzutki. A że nie miał, to musiał jechać, go kupować. W sklepie nie mieli, musiał sprowadzać, więc... Jego wyprawa rowerowa się w tym momencie skończyła. Zmieniła się w pieszą. Mimo, że uprzedzaliśmy, że trzeba mieć. No to, co się może zdarzyć na szlaku, to że po prostu się tak jakoś lekko bardziej niż zwykle zapowietrzyły te hamulce.
Agnieszka: No to na pewno na szlaku nie będziemy odpowietrzać tych hamulców. To, co można sobie spróbować zrobić, żeby jakkolwiek sensownie gdzieś dojechać, bezpiecznie z jakimś działającym hamulcem, to przede wszystkim popompowanie klamką. Czyli jak masz zasięg w klamce, to najpierw, czyli że klamka może być bliżej kierownicy albo dalej. Czy tam bliżej gripa, dalej gripa, tak bym to dokładnie wam powiedziała.
Agnieszka: To najpierw ją oddalasz od gripa, tak żeby była jak najdalej. Naciskasz kilkakrotnie po prostu stojąc przy rowerze, czyli tak pompujesz klamką. Później ustawiasz sobie tak jak zwykle i w dużej ilości przypadków to wystarczy. Z kolei jak ktoś jest...
Rafał: Ale to wystarczy tak już, że już jest OK i nie trzeba potem z tym jechać do serwisu?
Rafał: Czy wystarczy po prostu na jakiś czas, żeby tylko dojechać?
Agnieszka: To wystarczy, żeby poprawić zastany stan. Później zależy, jak często musisz to robić. Jeśli musisz co zjazd to robić danego dnia, to sugerowałabym jednak już pojechać, odpowietrzyć hamulce. Jak to jest tak, że nie wiem, raz na tydzień musisz, jeżdżąc codziennie, musisz to zrobić, to możesz jeszcze tam chwilę ten przeczekać. Ale no mieć w tyle głowy, że te hamulce czekają na to, żeby być odpowietrzone. Bo to pompowanie klamką tylko...
Rafał: A jak się objawia zapowietrzony hamulec, poza tym, że nie hamuje dobrze?
Agnieszka: Nie hamuje dobrze, klamka zaczyna ci trochę bardziej... Zmienia się długość skoku klamki i też często jest tak, że już hamuje ci tak jakby w gripie, tak? Czyli nagle się okazuje, że musisz cisnąć aż do gripu. Najłatwiej sobie też porównywać oba heble, bo częściej się zapowietrzają heble, które mają dłuższy przewód. Czyli jak masz hebel z tyłu roweru, to przewód jest odpowiednio dłuższy, więc częściej się zapowietrzają hamulce z tyłu. Więc jak wiesz, że na przykład na początku sezonu oba były odpowietrzone w tym samym momencie i na przykład zauważasz, że ten jeden łapie inaczej niż drugi, to już masz porównanie, że ten się trochę już zapowietrza bardziej. Czyli można sobie na przykład porównać swoje sposób działania hamulców.
Agnieszka: Myślę, że to najprościej.
Rafał: W tym miejscu warto przypomnieć, że partnerem tego podcastu jest Fundacja POMBA. A jako słuchacze rowerów dla umysłu macie 6% rabatu na szkolenia grupowe techniki jazdy w terenie. Kod zniżkowy to rowery dla umyslu, pisane razem małymi literami i bez polskich znaków. Kod jest ważny do końca 2025 roku, a o samych szkoleniach i moich doświadczeniach z nimi opowiadaliśmy wspólnie z Agnieszką Jurewicz w pierwszym i drugim odcinku podcastu. Te sztyce pewnie magiczne nasze górskie opuszczane. Podejrzewam, że tam też może się coś popsuć.
Agnieszka: No tak, jak ktoś jest upgraderem to musi mieć jakieś złe strony. W przypadku sztycy magicznej to jest często czy manetka, czy sposób przymocowania linki do tej sztycy, który powoduje, że się to czasem psuje w ten sposób, że manetka jest cały czas wciśnięta. Czyli w momencie kiedy chcesz jechać w dół, to podnosisz się z siodła, a siodło idzie za tobą.
Agnieszka: A jak jedziesz do góry, to siadasz na siodło, a siodło wpada do środka. Więc tak jest to problem. I jak widać, lepiej umieć sobie z tym poradzić na trasie, bo trudno jest czasami z niektórych miejsc do serwisu dojechać na takim rowerze, który ci przeszkadza jechać zarówno w górę, jak i w dół.
Rafał: To jak sobie
Agnieszka: Jeśli problem jest z manetką to tutaj pewnie będzie zależało od manetki. Jeśli ktoś ma Reverba to najlepiej to jest wymienić przynajmniej manetkę, bo one po prostu nie działają. Są zamienniki, chociażby Bike Yoke ma. Mogę powiedzieć o sztycy, która jest z budowy typu właśnie Bike Yoke, bo przeserwisowałam ich ze 60 w danym miesiącu kiedyś, więc tam dosyć często, że tak powiem, bawiłam się tym elementem, to najczęściej po prostu jest kwestia, że linka wyskakuje z takiego czegoś i trzeba zahaczyć z powrotem, czyli po prostu musisz wysunąć sztycę do góry, pilnując, żeby tam przewód podawać, zahaczyć, schować z powrotem, znowu pilnując, żeby przewód się gdzieś tam w ramię nie pozginał i założyć. I to nie jest trudne. Jak mi się zdarzyło w trakcie szkoleń, to po prostu w trakcie szkoleń robiłam, czyli patrzyłam na ludzi i tam rękami jednocześnie zakładając ten, więc nawet nie przestawałam feedbacku dawać ludziom, a spokojnie założyłam to z powrotem.
Rafał: Tak, bo pamiętam też, raz mi ten Maciek zmieniał dętkę, żeby szybciej poszło w czasie szkolenia i też cały czas patrzył na ludzi i dawał im feedback do ich przejazdów.
Rafał: Tak więc macie tego skilla niesamowitego.
Agnieszka: Jak ktoś sam sobie montował tą sztycę, to na pewno sobie poradzi bez problemu z założeniem tego z powrotu, bo jak ktoś założył, to się robi to samo, co podczas zakładania sztycy, znaczy montowania sztycy do roweru. Tam bardziej mam takie nietypowe, które może być zabawne,
Agnieszka: że raz mi się w Izraelu, jeszcze na klasycznym rowerze z łańcuchem, na crossie, zajechałam bębenek w piaście z tyłu roweru, czyli przez to tak jakby koło się kręciło, a kaseta się nie kręciła. Czyli no, to co zrobiliśmy, to tak tego dnia to pojechałam sobie asfaltami w dół, później się chyba holowałam za Michałem. A nawet nie musiałam, bo to było tak, że akurat było tak, że z lokalesem jeździliśmy i nas podrzucił autem do naszego noclegu.
Agnieszka: A później, żeby dojechać na lotnisko na rowerach, to po prostu przyzipowaliśmy kasetę do szprych. Czyli wyszło z tego tak zwane, jak ja się śmiałam, ostre koło dla lamerów.
Rafał: Mmm! Aha.
Agnieszka: Czyli na ostrym kole sobie dojechałam na lotnisko. Wymagało pewnego przyzwyczajenia, no bo dziwne było to, że jednak trzeba kręcić cały czas. Albo hamować też w ten sposób, że kręcisz coraz wolniej. To znaczy można było hamować w ten sposób, że się kręciło wolniej. Dziwne było to, że jak chcę przestać pedałować, a rower ma prędkość,
Rafał: To nie możesz.
Agnieszka: to muszę ściągnąć nogi z pedałów i jechać jak się jedzie przez kałużę,
Rafał: Tak, za dzieciaka.
Agnieszka: żeby się nogi nie zamoczyły.
Rafał: Tak się jeździło.
Agnieszka: No a tu na przykład jest dobry przykład na to, że warto mieć ze sobą parę tych rzeczy, które są uniwersalne do różnych napraw, czyli tu co wychodzi z tego, że warto mieć parę zipów czy trytytek, czy jak to tam po domowemu mówi,
Rafał: Czy ty tak? Mhm.
Agnieszka: to parę ich się przydaje. Poza tym wożę ze sobą oczywiście pompkę, dętkę zapasową, łyżki, przybornik ze wszystkimi potrzebnymi imbusami i torxami, czyli ja mam to, w moim przypadku mamy po prostu bitów dużo i małą wajchę, czy tam małą grzechotkę.
Rafał: Tak, to też mam grzechotkę z bitami.
Agnieszka: To po prostu jest wygodne.
Rafał: To chyba najmniej miejsca i najmniej masy wtedy zajmuje.
Agnieszka: Tak, oszczędzenie masy, ale też ta wajcha często się jednak okazuje bardzo przydatna.
Rafał: Tak.
Agnieszka: W moim przypadku jak coś trzeba dokręcić mocniej, to ja mam po prostu dłuższą wajchę, a Michała grzechotka ma na przykład taki plus, że bardzo wygodne ma dojście do różnych takich rzeczy,
Agnieszka: do których na przykład żaden inny nie podchodzi.
Rafał: Mhm.
Agnieszka: Czyli jak na przykład klamki przy niektórych, żeby przybliżyć, to trzeba tak wsadzić coś bardzo małego, czyli albo tylko taki imbusik bardzo krótki, albo właśnie tą jego grzechotkę, więc te rozwiązania się sprawdzają.
Rafał: No tak, tak to ma właśnie duże plusy. Mi też się bardzo dobrze używa takiej grzechotki.
Agnieszka: Jedyny minus, że to warto mieć wtedy, jak masz to tak jakby... My mamy to do takiego etui magnesowego przyczepione, więc przewoziłam to głównie w plecaku, bo jak próbowałam to wozić na ramie, to to się rozsypywało. Czyli magnes jednak nie był wystarczająco mocny, żeby to trzymać w kupie, jak było włożone w torebkę.
Rafał: No tak. A przy pompce jeszcze to chyba warto mieć taką pompkę z wężykiem dokręcanym, bo wtedy się wygodniej to pompuje. Zdecydowanie.
Agnieszka: Tak, przyznaję, że to już traktuje jako domyślną domyślność, więc tak.
Rafał: Wiesz, chcemy trafić też do osób początkujących, więc...
Agnieszka: Niektórzy też wożą ze sobą taką inną pompkę, którą można podłączyć nabój CO₂.
Rafał: Tak.
Agnieszka: albo po prostu w ogóle nabój ze sobą wożą.
Rafał: Są też elektryczne pompki na baterie, ale one już są cięższe, nie?
Agnieszka: Tak, a to już wszystko zależy co możesz włożyć, co chcesz wozić ze sobą. Z takich innych rzeczy, które się przydają, przydaje w przyborniku narzędziowym mieć to na przykład scyzoryk, kombinerki, cążki. Tu nie mówię o trzech rzeczach naraz, tylko tak jakby jedno z tego, bo wtedy ma się coś do przycięcia czegoś. Wszystkie te trzy rzeczy coś takiego mają. Nie muszą być to jakieś duże elementy i część przyborników ogólnie ma po prostu już to na wyposażeniu, tylko nie tych przyborników stricte rowerowych, tylko bardziej takich narzędziowych jak Leatherman. To one mają już jakieś tam małe cążki czy kombinerki. I scyzorek zresztą też, więc one mają akurat wszystko. I przydaje się trochę taśmy nawinąć.
Agnieszka: Nie, że rolkę ze sobą wozisz, tylko nawinąć na przykład na łyżkę rowerową. Taśmy tak zwanej "MacGyver" czy tej takiej wzmocnionej, szerokiej.
Rafał: W sensie klejącej, takiej jakby izolacyjnej.
Agnieszka: Tak, taśma klejąca. One są takie pomarańczowe, czarne, srebrne.
Rafał: Czyli na przykład żeby te urwane szprychy.
Agnieszka: Na przykład, ale ogólnie czasami się okazuje, że potrzebujesz coś przykleić.
Rafał: [Cichy śmiech]
Agnieszka: Tylko nie ma sensu właśnie tak jak mówię całej rolki wozić, bo przecież one są duże. Lepiej nawinąć na łyżkę. I to co jeszcze tam u mnie jest to czasami wożę ze sobą fix plusy, które może niekoniecznie wożę jako narzędzie, ale po prostu wkładam u siebie w tym samym miejscu, czyli te Fix+'y, czyli te takie powiedzmy gumowe zipy, które mogą służyć jako element, którym przyczepić cokolwiek, gdziekolwiek do roweru. Czyli może być to zarówno torba rowerowa, przytrąsyć torbę rowerową, można przyczepić kurtkę, różne dziwne rzeczy można przyczepić. I w nowej wersji nasze błotniki są na Fix+'y zamontowane. Nasza torba rowerowa była w końcu zamontowana na Fix+'y, ta na kierownicę.
Rafał: Tak też muszę swoje błotniki zupgrade'ować na Fix+'y, żeby łatwo je odpinać i przypinać.
Agnieszka: I to co jeszcze mam ja, to jest taka gumka okrągła materiałowa średnicy 1 czy 2 mm. To jest... może nie przydawać się w dużej ilości zastosowań, ale w razie czego może służyć jako gumka do włosów. Haha. Ale śmieszne, bo śmieszne, ale czasem się przydaje. Ale ja częściej to używałam przy klamkach Magury. Klamki Magury są tak śmiesznie zrobione, że potrafi... Jak zahaczysz i odegniesz ją za bardzo, nie w tą stronę, w którą hamujesz, tylko w tą drugą,
Rafał: Mhm.
Agnieszka: to ona później łapie taki luz, przez co musisz sięgnąć bardzo daleko za klamkę, poza swój zasięg, że tak powiem. Więc ten luz można ściągnąć przyczepiając sobie tak w jednym miejscu, przewlekając właśnie tą okrągłą materiałową i przyczepiając to do kierownicy i działa jak złoto,
Agnieszka: a nie trzeba klamki wymieniać.
Rafał: Tak, no i taką gumkę też możesz zahaczyć właśnie klamkę hamulca, na przykład tylnego, żeby był zaciśnięty cały czas i wtedy jakieś epickie zdjęcie sobie zrobić ze stojącym w pionie rowerem.
Agnieszka: A to można też zrobić Fix+em, trytytką i paroma innymi rzeczami, ale tak, no warto mieć takie właśnie uniwersalne rzeczy.
Rafał: Tak, tak, ale...
Agnieszka: Często na przykład przydaje się jak wozisz pociągiem rower i stoi na kołach i nie chcesz żeby się przesuwał przód-tył, to można właśnie wcisnąć sobie heble.
Rafał: Tak, o tak też można.
Agnieszka: A nie ma sensu przy tym stać, można użyć jakiegoś rozwiązania, które masz w plecaku.
Rafał: No tak, ja też właśnie raz musiałem, takimi paskami na rzepy, musiałem przyczepić rower jak mi, jak na tych hakach się nie mieścił, na górnym haku się nie mieścił, chyba opowiadałem w którymś odcinku podczas, na górnym haku nie chciał wejść, bo przednie koło zahaczało o sufit, bo był za wysoko górny hak, a ten co jest trochę niżej był tak, że jak zawiesiłem to praktycznie leżał na nim kołem, więc de facto nie wisiał i jak go ktoś trącił to spadł w ogóle z tego haka, więc musiałem właśnie czymś takim sobie go przyczepić.
Agnieszka: Rzepowe też próbowaliśmy, po prostu te, które wymieniłam, wydają się bardziej uniwersalne, więc jak już masz takie, to wtedy więcej zastosowań im znajdowaliśmy. Rzepowe mają ten minus, że jak mają tego starego typu rzepa, to potrafi się zahaczyć o wszystkie inne materiały, tak? Czyli o rękawiczkę rowerową, o rękawiczkę,
Rafał: Tak i w rękawiczkach ciężko.
Agnieszka: i coś tam, a jednak najczęściej się kończy, że tak naprawdę używasz tego w rękawiczkach, bo nie ma sensu ściągać rękawiczek rowerowych, żeby jakiegoś tam rzepem coś przyczepić do czegoś. Lepiej to w rękawiczkach robić.
Rafał: No ale jak nie masz przyborniku jakichś rękawiczek nitrylowych właśnie do robienia, czy?
Agnieszka: Tak, ale tu mówię dosłownie o prędkości zaczepiania, czyli w przypadku, nie wiem,
Rafał: Tak.
Agnieszka: jak trzeba było coś przyczepić do roweru, a później do pociągu to ściągnąć, to lepiej było to robić na Fix Plusach, bo po prostu nie trzeba było ściągać rękawiczek.
Rafał: Tak, to z Fix+ ja mam takie jeszcze trochę inne paski, Restrapa, takie fajne pomarańczowe. Też bardzo fajnie się sprawdzają jak coś trzeba przyczepić do roweru. Chociaż one nie są takie wąskie jak te od Fix Plusa, więc błotników nim nie przyczepię.
Rafał: OK, no to dla mnie taki ten, bo ja widzę, że muszę uzupełnić swój przybornik o coś do cięcia, bo tego nie mam. Rękawiczki nitrylowe, bo ostatnio zużyłem i spinki i skuwacz do łańcucha, bo tego w sumie nie mam.
Agnieszka: W razie czego trzeba mieć.
Rafał: Przyda się. No i przydałoby się sprawdzić, czy nie masz czegoś nietypowego w swoim rowerze. Czyli jak sam nie wiesz, to możesz też swojego serwisanta zapytać, czy nie masz jakiegoś czegoś w rowerze, co się może łatwo zepsuć. A mogą nie mieć w każdym serwisie w Polsce. Bo wtedy, zwłaszcza jak jedziesz gdzieś na wyjazd i coś się zdarzy na trasie, to ważne, żeby akurat w tym serwisie, ta przykładowo w Jakuszycach, akurat to mieli, a nie, że mogą zamówić ci i będzie za trzy dni.
Rafał: Z takich, co mam, to typowe rzeczy mi się wydaje. Oprócz tego, jak linki są zamontowane, jest nietypowo, bo są prowadzone przez stery.
Agnieszka: To tylko z takich śmiesznych rzeczy, to jak nam się coś tam w Chorwacji zepsuło, to uznaliśmy, że no, szansa jest nikła, że będzie można dostać to, ale no zapytajmy. Czyli poszliśmy do sklepu rowerowego i no powiedzieli, że jest to nietypowe, no nie będzie, ale że spokojnie można zamówić z Bike24 i będzie za trzy dni. Więc dosłownie to, co robimy my normalnie w domu, tylko,
Rafał: [Cichy śmiech] Tak.
Agnieszka: że po prostu trzeba zamówić gdzie indziej. Ale tu się rozbawiliśmy solidnie, że się okazało, że kupują Świeradów, Chorwacja, ten sam sklep.
Rafał: [Cichy śmiech]
Agnieszka: Dostawa trwa do nich trochę dłużej, bo tak naprawdę jak my dobrze zamówimy to do odbioru mamy na dzień następny. Jeśli zamówimy tam do... My zamawiamy zazwyczaj do skrytki w Zittau i sobie przy okazji robimy wycieczkę rowerową w Zittauer Gebirge.
Rafał: Aaaa, sprytnie.
Agnieszka: Tu swoją drogą też mogę polecić Zitauer Gebirge, jak ktoś nie zna. Są dobre zarówno na rower, z buta, samochodem. Właściwie wszystkie ten, bardzo malownicze miejsce.
Rafał: Pociągiem się tam da dojechać, czy nie?
Agnieszka: Tak jak na Walii, ogólnie tam mają wąskotorówkę, więc zwykłym dojedziesz do Zittau, a z Zittau sobie możesz wąskotorówką kultową pojeździć.
Rafał: O proszę, to ciekawe.
Agnieszka: Więc to jest, dobrze, że dopytałeś, bo widzisz, to jest jedna z większych atrakcji. A tak poza tym są tam po prostu bardzo malownicze miejscowości, to też będzie się podobało. Bardzo ładne, odnowione, stare chaty. I nie tylko chaty, większe chaty też. Zameczek. A jeśli chodzi o teren - mały, górski, czyli nie za dużo przewyższenia, ale bardzo urozmaicona rzeźba i dużo skałek, formacji skalnych. A właśnie, czyli też osoby, które lubią się wspinać, to tam mogą sobie poszaleć. Te takie skałkowe na linach,
Rafał: No proszę, to taka.
Agnieszka: albo po prostu te takie, co to masz, bez specjalnej buty i trzymasz się ściany tylko na kciuku i pięcie.
Rafał: To nie dla mnie, ale znam pewne osoby, którym się to spodoba.
Agnieszka: Dlatego chodzi mi o to, że to można naprawdę dużą, zróżnicowaną ekipą pojechać w to miejsce
Rafał: Tak.
Agnieszka: i wszyscy znajdą coś dla siebie.
Rafał: Czyli taka uniwersalna polecajka fajna na koniec wjechała.
Agnieszka: No.
Rafał: OK, to chyba mamy wszystko, co chcieliśmy powiedzieć. Tak więc drodzy słuchacze, jeśli macie jakieś przykłady awarii na szlaku, które wam się zdarzyły, a których nie wymieniliśmy, lub też macie coś jeszcze ciekawego o swoim niezbędniku częściowo narzędziowym, który wozicie ze sobą na wyprawy rowerowe, to dajcie znać. Mamy w notatkach do odcinka formularz feedbackowy. No cóż, a my dojechaliśmy do końca naszej ścieżki rowerowo-dźwiękowej. Tak jak wspomnieliśmy, wszystkie linki o tych rzeczach, o tą miejscówkę Citao Erzgebirge i innych ciekawostkach znajdziecie w notatkach do tego odcinka pod adresem rowerydlaumyslu.pl/14, tak jak 14. odcinek podcastu. No i oczywiście znajdziecie tam też link do zapisu na mój rowerowy newsletter. Zachęcam serdecznie. No i najważniejsze, jeśli nie byliście jeszcze dzisiaj na rowerze, to idźcie pojeździć. Wasz umysł wam podziękuje. To był 14. turystyczno-górsko-serwisowy odcinek podcastu Rowery dla umysłu.
Rafał: Ja nazywam się Rafał Sobolewski, a moją gościną dzisiaj była...
Agnieszka: Agnieszka Jurewicz.
Rafał: Dzięki za słuchanie i do usłyszenia w kolejnym odcinku i do zobaczenia na szlakach.
Agnieszka: Do zobaczenia!
Twórcy i goście


