Jazda rowerem po mieście na przykładzie Wrocławia

Cześć, witam Was w podcaście Rowery dla Umysłu, gdzie rower jest czymś więcej niż najbardziej efektywnym środkiem transportu.

Jestem Rafał Sobolewski i zapraszam Was w kolejną inspirującą podróż na dwóch kółkach.

Partnerem tego podcastu jest Fundacja POMBA, która wspiera i propaguje rozwój zrównoważonego koractwa górskiego w Polsce oraz prowadzi szkolenia z techniki jazdy w terenie.

Cześć! Zanim przejdziemy do trzeciego odcinka, to chciałbym Wam podziękować za premierę podcastu.

Dziękuję Wam za każdą wiadomość, jaką mi wysłaliście z informacją, że podcast przesłuchany i że się podobało, co się podobało, a co się nie podobało. Za każdy komentarz na YouTubie, za każdą recenzję w Apple Podcast i Spotify, za każde polecenie podcastu znajomym.

To wszystko pozwala mi rozwijać podcast i docierać do większej grupy rowerzystów i przyszłych rowerzystów.

Ponadto daje mi niesamowitą energię i chęć do nagrywania i do pisania newslettera.

Jeszcze raz dzięki wielkie, że jesteście.

A teraz już przechodzimy do odcinka, w którym gościem był Maciej Pająk z Fundacji POMBA.

Maciek, podobnie jak Agnieszka, jest instruktorem MTB i projektantem kilku singletracków, jakie mamy na Dolnym Śląsku, a także najlepszym serwisantem rowerów we Wrocławiu.

Ale dziś nie będziemy rozmawiać o kolarstwie górskim, a jeździe rowerem po mieście.

Na przykładzie Wrocławia, który był niegdyś najbardziej rowerowym miastem w Polsce.

A jak jest dzisiaj?

Nie przedłużam już i oddaję w wasze uszy kolejny odcinek ścieżki rowerowo-dźwiękowej pod tytułem Rower dla umysłu.

Cześć Maciek.

Cześć.

No to zaczynamy tradycyjnie pytaniem rozgrzewkowym.

Powiedz nam Maciek, ile masz rowerów per capita w swoim gospodarstwie domowym?

Mam trzy rowery per capita w dwuosobowym gospodarstwie domowym.

Trzy rowery per capita w dwuosobowym?

To sześć rowerów to macie.

Na głowę sześć kółek.

Na głowę mamy sześć kółek.

Z tego Justyny, czyli mojej żony są dwa, a moje są cztery.

Tak to wygląda.

No to rzeczywiście, no to przebijasz mnie tutaj, bo u nas są tylko cztery rowery na dwuosobowe gospodarstwo domowe.

Szacunek, szacunek.

Wysuwasz się na prowadzenie w tym rankingu.

No tak. Nie mówię jeszcze w ogóle o framesetach, czyli całych setach ram z napędem i z jakimś tam dumperem i tak dalej.

Tak, liczą się tylko liczby całkowite rowerów.

No ale jak masz liczby całkowite, to z jakichś tam ułamków się jednak składają, więc zakładam, że że jak mogę złożyć jeszcze z jeden czy dwa rowery, no ale o nich nie mówię.

No tak, potencjalnie masz więcej rowerów jakby poskładać.

Ok, dzisiaj chciałem z tobą porozmawiać, może trochę nienaturalnie, nie o kolarstwie górskim, gdzie jesteś ekspertem, ale o jeżdżeniu rowerem po mieście, na przykładzie Wrocławia, ponieważ w końcówce tamtego roku opublikowane zostały kompleksowe badania ruchu dla naszego miasta Wrocławia.

Zarówno ja i ty mieszkamy we Wrocławiu.

Ty możesz przypomnieć od ilu lat?

Od piętnastu lat mieszkam, czyli przyjechałem na studia tak zostałem. No tak, czyli przyjechałeś właśnie w momencie, gdzie się zaczynał trochę taki powiedzmy mini boom na najazdę rowerem po mieście, powstawało trochę tej infrastruktury. No z takich charakterystycznych punktów, to jak przyjechałem do Wrocławia, to plac Bema był w pełnej przebudowie i tam ileś to trwało i to było tak, że jak jeździłem na uczelnię na północ Wrocławia, no to gdzieś przez ten plac Bema czasem trzeba się było przebić i tam była straszna rozpierducha. No tak, tak.

To by bywało. Teraz to w miarę ładnie wygląda rowerowo. Mogłoby być lepiej, ale nie jest chyba aż tak źle w tej chwili.

No właśnie. Opublikowane zostały wyniki tych kompleksowych badań ruchu.

No i te wyniki są niestety niezbyt optymistyczne, jeśli chodzi o ruch rowerowy we Wrocławiu, ponieważ kiedyś Wrocław, właśnie kiedy pewnie przyjeżdżałeś na studia, to Wrocław był liderem, jeśli chodzi o udział ruchu rowerowego na tle innych miast Polski.

Mieliśmy w 2011 roku 4% tego ruchu rowerowego.

Tutaj chodzi mi o to, że 4% podróży we Wrocławiu w 2011 roku odbywało się rowerem.

No i przez kolejne lata ten ruch rósł, gdzie w 2018 roku też były te kompleksowe badania ruchu i tam wtedy zmierzono 6%, więc dalej jeszcze byliśmy liderem.

No ale jak się okazało w 2019 roku Poznań upublikował swoje wyniki i wtedy już miał 8,4%, więc znacznie nas wyprzedził.

No a teraz jesteśmy w 2024 roku, kiedy te wyniki zostały upublikowane dla Wrocławia.

Ruch rowerowy spadł. 4,7% podróży dziennie odbywa się rowerem we Wrocławiu.

Co ciekawe też spadł w liczbach bezwzględnych, czyli w 2018 roku dziennie było 67100 podróży rowerem, a w 2024 roku 65 600.

I to jest w sumie jedyny rodzaj transportu, gdzie w liczbach bezwzględnych nawet liczba podróży spadła, mimo że przybyło mieszkańców.

Więc teraz pytanie, skąd to wynika i czy to w ogóle pokrywa się z naszymi obserwacjami, takimi na co dzień, bo oboje na co dzień głównie poruszamy się po Wrocławiu rowerem.

Takie zupełnie subiektywne odczucie dotyczące liczby rowerzystów, szczególnie w takim cieplejszym sezonie na ścieżkach, rowerowych raczej jest takie, że to rośnie.

A przynajmniej na trasach, na których ja się poruszam, to tych rowerzystów jest więcej niż mniej. Przynajmniej takie mam wrażenie. Wiadomo, że nie robię badań, tylko opieram się tylko i wyłącznie na jakimś takim wrażeniu, które wynika po prostu z jazdy, z tego, że na przejazdach dla rowerzystów zacząłem mieć konieczność tak naprawdę ustawiania się w jakiejś tam kolejki.

I się śmiałem już parę razy, że nie po to jeżdżę rowerem po mieście, żeby stać w kolejnych korkach, tym razem rowerowych. No tak, ale to nie są raczej takie korki, że przez nie nie załapiesz się na pierwszą zmianę świateł, nie? Oczywiście, że nie są takie korki, ale różnica jest taka, że jak się jeździło gdzieś w przyszłości, no to było się niemalże jedynym rowerzystom na ścieżce rowerowej, a teraz po prostu są też inni rowerzyści.

Po prostu to jest tylko i wyłącznie taka obserwacja. Zakładam, że badania się nie mylą Szczególnie w tą stronę, bo jeżeli tutaj byłby jakiś taki bardzo wysoki wzrost, to można by było uznać, że badania były mocno zamówione i robione pod jakąś tam tezę, żeby coś udowodnić, ale jak tutaj taki istotny parametr spadł, to jest to dość zastanawiające.

No i po prostu nie pokrywa się z moimi obserwacjami, ale moje obserwacje są równe argumentom anegdotycznym.

Otóż to moje również. Natomiast wydaje mi się, że może wynikać to z tego, że ja zwykle rzadko poruszam się w takim ścisłym centrum miasta.

Raczej właśnie po tych obrzeżach, po tych osiedlach powiedzmy takich nowych, które powstały w ostatnich 20 latach.

Gdzie tam rzeczywiście to nie jest taka ścisła, bardzo gęsta zabudowa, gdzie te miejsca, te korytarze transportowe jednak w jakiś sposób lepiej lub gorzej zostały zaplanowane i było tam miejsce, żeby tworzyć tą infrastrukturę rowerową.

Więc do takich podróży po osiedlach, które nie są w starej zabudowie, blisko centrum, to wydaje mi się, że do takich podróży, gdyby zmierzyć tylko takie, to by ruch wzrósł.

Tutaj wydaje się, że ścisłe centrum miasta jest największym problemem.

Zresztą Wrocław ma strategię rozwoju ruchu rowerowego do 2030 roku opracowaną i ona była opracowana wspólnie ze środowiskiem rowerowym.

No i tam jasno jest napisane, że najważniejszym zadaniem w realizacji tej strategii, który najwięcej może dać w wzroście ruchu rowerowego jest spięcie tras przez centrum Wrocławia w całą sieć.

Bo dalej ścisłe centrum jest taką dziurą, gdzie albo nie ma w ogóle infrastruktury rowerowej, albo jest ona bardzo nieprzyjazna, bardzo niebezpieczna, tak jak na przykład pasy rowerowe w jezdni, gdzie na skrzyżowaniu nagle odchodzi jeden pas do prawo skrętu dla samochodów, a ty pośrodku między pasami ruchu samochodów masz pas rowerowy, co nie jest w ogóle zachęcające do jazdy rowerem.

Z tym się zgadzam, szczególnie, że we Wrocławiu jest po prostu bardzo niespójna ta infrastruktura. To znaczy właśnie są takie rozwiązania, które są w ramach jezdni, czyli właśnie pasy, kontrapasy i inne tego typu miejsca, w których po prostu jesteś razem z samochodami na jezdni.

Jest też dużo infrastruktury, gdzie jesteś oddzielony jednak od jezdni, czy to pasem zieleni, czy po prostu jest ścieżka rowerowa wyznaczona, czy zbudowana gdzieś w ramach tego ciągu pieszo-rowerowego, czyli oddzielonej od samochodów.

i często jest tak, że po prostu się to bardzo miesza.

To znaczy, że jedziesz jakąś tam jedną ulicą, jednym ciągiem i przeskakujesz nawet jak nie ze strony na stronę, co już jest zupełnym absurdem, to po prostu przeskakujesz między tymi rozwiązaniami.

Raz jedziesz ścieżką rowerową, taką wyznaczoną w chodniku, że się tak wyrażę, a drugi raz jedziesz jezdnią.

Nawet jak dla mnie osobiście nie jest to zniechęcające, to jestem w stanie sobie wyobrazić, że może być to zniechęcające, to jest raz. A druga rzecz, no na pewno to nie ułatwia takiego domyślnego poruszania się z innymi użytkownikami.

No bo raz jesteś na jezdni, więc w zasadzie ci piesi są od ciebie bardzo mocno oddzieleni, bo są za krawężnikiem. Drugi raz jesteś w ramach ciągu pieszo-rowerowego, więc musisz dużo bardziej uważać na pieszych, bo oni jednak po prostu mogą wejść w każdym momencie na tą twoją ścieżkę rowerową, więc to też nie ułatwia zadania rowerzystom w Wrocławiu.

Ok, poniekąd tak, ale tutaj muszę troszkę dodać kontekstu od siebie, że to jaki rodzaj infrastruktury rowerowej jest w danym miejscu przy danej ulicy, czy jest to wydzielona droga dla rowerów, czy jest to ciąg pieszo-rowerowy, czy pas rowerowy, czy jednokierunkowa droga dla rowerów, bo takie też są.

głównie zależy też od charakteru danej ulicy, z jaką prędkością poruszają się samochody, po niej, ile jest na niej pasów itd.

Generalnie na przykład pas rowerowy jest ok, przynajmniej tak w Kopenhadze do tego podchodzą, oni chyba znają się na rzeczy, bo tam mają ogromny ruch rowerowy, że pas rowerowy jest ok na jezdni, gdzie jest jeden pas ruchu samochodu w jednym kierunku i maksymalna prędkość to jest 40 km na godzinę.

Tylko, że u nich założenie jest, że jak jest ograniczenie do 40 km na godzinę dla samochodów, to te samochody rzeczywiście się poruszają 40 km na godzinę, a u nas z tym różnie bywa.

Dlatego takie pasy ruchu, pasy rowerowe na przykład na Kazimierza Wielkiego czy Ruskiej, to nie jest odpowiednie miejsce na takie pasy.

Gdyby tam rzeczywiście poszły odważne decyzje, co już było planowane od kilkunastu lat i uspokoić ruch na tej trasie WZ całej, to wtedy rzeczywiście może pasy rowerowe miałyby sens.

no ale na ten moment nie mają sensu i tam bardzo mało rowerzystów jeździ, głównie jeżdżą niby nimi kurierzy, te dowożący jedzenie.

A to raczej nie są typowi rowerzyści.

Więc tak to wygląda i same te przejścia między różnymi rodzajami właśnie tych ścieżek rowerowych też można zrealizować w dobry sposób albo w zły sposób.

Intuicyjny, przyjazny dla użytkownika, dla osoby poruszającej się rowerem.

Też taki, że nagle jedziesz, jedziesz cały czas prosto i nagle wylądowałeś na chodniku albo na jezdni.

bo to przejście właśnie w pas rowerowy z drogi do rowerów było zrobione tak na odwalsie, prawda?

Ja nie jestem przeciwnikiem tego, żeby były różnego typu rozwiązania, tylko właśnie uważam, że we Wrocławiu jest to zrobione zupełnie niespójnie.

I zgadzam się też i rozumiem, że przy różnych założeniach i kategorii dróg stosuje się różne rozwiązania, ale Wrocław też pokazuje mnóstwo miejsc, w których droga jest jednej kategorii przez parę dobrych kilometrów.

i te rozwiązania są na tym odcinku różne, co przysłowiowe 500 metrów.

I to myślę, że nie zachęca po prostu, bo jest to niespójne nawet dla jakiejś tam jednej ulicy.

Tak, to się zgadza, tylko wydaje mi się, że tu najgorsze nie są, nawet jeśli przechodzisz właśnie z drogi dla rowerów na pas rowerowy, czy na ciąg pieszo-rowerowy, to jeszcze jest pół biedy.

Gorzej jak masz po prostu teleporty, gdzie w ogóle jakakolwiek infrastruktura rowerowa znika na przykład na 200-300 metrów.

Tak, to się zgadza.

To właśnie powoduje, że my tak de facto we Wrocławiu nie mamy sieci tras rowerowych, my mamy fragmenty, duże nawet fragmenty, nawet czasami bardzo dobrej infrastruktury rowerowej, ale one ciągle nie są połączone w sieć i to głównie jest widoczne w ścisłym centrum miasta, ale też są przykłady właśnie w całym mieście, na niektórych ulicach.

I to jest rzeczywiście wydaje mi się największe wyzwanie teraz, tylko że jak tak analizuję budżet Wrocławia na przyszły rok, czy to co zostało, jakie inwestycje są projektowane rowerowe, to tych najważniejszych, na przykład uspokojenia trasy WZ w centrum, czyli Kazimierza Wielkiego, Ruska, żeby tam jest mnóstwo miejsca, żeby była porządna infrastruktura rowerowa, szeroki korytarz transportowy, ale dalej wciąż tam ważniejsze są, żeby były trzy pasy ruchu samochodu w jedną stronę, dwa pasy w drugą stronę, więc tam nigdy nie będzie dużego ruchu rowerowego, póki tego nie zrobimy, no bo to też jest druga ważna kwestia.

Często nawet, żeby dobrze poruszało się rowerem po mieście, nie potrzeba dedykowanej infrastruktury rowerowej, ale jeśli ruch jest na przykład uspokojony samochodów, czyli na przykład osiedlowe uliczki są jednokierunkowe, z uporządkowaną zielenią, miejscami parkingowymi, z dopuszczonym kontraruchem rowerowym, co właśnie zrobił Poznań w ostatnich kilku latach, to nawet nie potrzeba dedykowanej infrastruktury rowerowej, żeby tam przyjemnie poruszało się rowerem.

Ok, po Poznaniu nie miałem okazji się poruszać na rowerze, więc nie wiem jak to wygląda, ale koniec końców muszę powiedzieć, że finalnie mi się całkiem dobrze jeździ po Wrocławiu rowerem. Mimo tego, że trochę mnie czasem denerwuje ta niespójność infrastruktury, to uważam, że tak czy siak z roku na rok coraz lepiej i porównując do roku 2009, to i tak jest przynajmniej na moich trasach w zasadzie rok do roku lepiej, przyjemniej i tyle.

Ja właśnie też mam podobne odczucia, tylko że znowu, my zarówno ja i ty raczej nie mamy takich tras na co dzień, że musimy przejechać przez ścisłe centrum w Rosławiu, na przykład z północy na południe, czy ze wschodu na zachód.

Tu się już zgodziliśmy, że to jest tutaj największy problem i rzeczywiście poza ścisłym centrum ta infrastruktura rowerowa jest na coraz lepszym poziomie mimo wszystko i na przykład na codziennych czasach moich dojazdów jest rzeczywiście z roku na rok coraz lepiej.

Ja nie ukrywam, że w zasadzie mój zasięg rowerowy po Wrocławiu raczej ogranicza się do centrum, czyli z Karłowic, z północy do centrum i raczej jak mam już jechać gdzieś na południe od centrum, to po pierwsze nie jadę rowerem i staram się to załatwiać jakoś późnym wieczorem bądź nie w godzinach szczytu i wtedy często wybieram najzwyczajniej w świecie samochód.

No tak, no i to pokazuje właśnie, że nie ma na tyle dobrej infrastruktury, żebyś był zachęcony do wybrania roweru na niektórych trasach.

No to jest odważna koncepcja, bo to zakłada, że tylko infrastruktura ogranicza albo zniechęca mnie do poruszania się dalej na rowerze niż do centrum.

A co cię jeszcze zniechęca?

Najzwyczajniej w świecie nie chce mi się taki kawał jechać na rowerze, bo to trwa po prostu dłużej. To jest pierwsza rzecz.

A okej, czyli dystans, tak?

Dystans mnie, mimo tego, że jestem w stanie robić dystanse dużo większe niż 10 km na rowerze, pracując na rowerze, to jednak po mieście ten dystans taki do 8 km do jazdy jest jeszcze dla mnie ok.

A wszystko co jest dalej, to pomijając oczywiście godziny szczytu, to zaczyna się po prostu robić dłuższa eskapada.

To jest raz.

Dwa, że mój jakiś taki wewnętrzny styl jazdy nie pozwala mi na jazdę spokojną, więc przyjeżdżam zmęczony i upocony.

Jakoś ciężko mi z tym walczyć bardzo, żeby przejechać się po mieście w taki bardzo lajtowy i spokojny sposób.

Więc to znowu powoduje, że jak jadę coś gdzieś załatwić na spotkanie albo gdziekolwiek indziej, no to jest to jakoś tam zniechęcające dla mnie.

No i też po prostu cały styl życia jest taki, że ja nie mam najczęściej konieczności poruszania się w godzinach, w których jest szczyt ruchu. Nie mam konieczności dojeżdżania właśnie w dalsze zakątki miasta, gdzie w momencie, kiedy ten rower byłby premiowany czasem po prostu, wybieram taką godzinę, gdzie samochodem się szybciej poruszam i jest mi wygodniej.

To jest jak najbardziej zrozumiałe. To nie jest tak, że wszyscy mieszkańcy muszą 100% swoich podróży odbywać rowerem. Nie o to chodzi absolutnie, bo wiadomo, że na takie dłuższe dystanse rzeczywiście powyżej 8 kilometrów to ciężko zrobić tak, żeby nawet jadąc na takim rowerze miejskim, gdzie jadziesz typowo wyprostowany, da się jechać spokojnie. Rzeczywiście to 8 kilometrów byłoby...

Nie da się na takim rowerze także jechać spokojnie.

No na takim dystansie nie, tu się zgadzam.

Rzeczywiście można, wybaczam Ci, że jeździsz samochodem, natomiast tak, jeszcze wracając do tego Poznania, gdzie rzeczywiście tam oni w 2004 otworzyli bardzo ważną trasę, trasę solną, taką północną obwodnicę centrum, to powiedzmy coś takiego jak u nas od północy jest Grodzka, i tam otworzyli bardzo dobrej jakości drogę dla rowerów, którą zrobili właśnie kosztem pasu ruchu samochodów.

Co jeszcze fajnego robią tam w Poznaniu jest to, że jak robią jakąś dużą ważną trasę rowerową, no to przy każdej takiej trasie montują liczniki i mają już ich chyba około 20, gdzie one cały czas zliczają ten ruch rowerowy i już po tych wynikach z liczników można podejrzewać, że osiągnęli dwucyfrowy wynik udziału ruchu rowerowego.

Ich cel oficjalny to jest 12% na 2025 rok i możliwe, że on już jest osiągnięty, a jak nie, to są bardzo blisko jego osiągnięcia.

No to jest niesamowita różnica pomiędzy Wrocławiem.

Jeżeli oni mają w tym roku mieć 12%, a my nie mieliśmy 5% w zeszłym roku, no to trochę nam brakuje.

Tak, szczególnie, że nasz cel to jest do 2019 roku osiągnąć 15% w oficjalnej strategii rowerowej i chyba w polityce mobilności też.

Nie dość, że jesteśmy daleko od tego celu, to jesteśmy na złej trajektorii.

Papier wszystko przyjmie.

No tak, pomówmy sobie teraz, jaki jest nasz setup do poruszania się rowerem.

Ja w zasadzie to mam jeden miejski taki główny rower, to jest taka już dosyć leciwa gazela, czyli typowy miejski ciężki rower, który ma dynamo w piaście przedniej, który ma duży koszyk z tyłu, który ma biegi właśnie zabudowane w tylnej piaście, ogromną taką osłonę łańcucha, żeby się nic nie wkręciło, więc regulowany mostek taki na klips, Więc to jest taki typowy rower miejski, na którym się jedzie wyprostowany jak panisko. No i to jest rower, do którego mam takie słodko-gorzkie uczucia, no bo z jednej strony nie mam na razie nic lepszego do pojechania do sklepu, bo jestem w stanie tam wrzucić z tyłu do koszyka zgrzewkę wody i zakupy, bo jest na tyle duży.

ale z drugiej strony on jest na tyle ciężki i taki ślamazarny na dłuższych dystansach właśnie, że sam rower mnie trochę zniechęca do tego, żeby wsiąść i pojechać na nim gdzieś tam na przysłowiowy drugi koniec Wrocławia.

Ale tego roweru nie boję się nigdzie zostawić pod sklepem zapiętego, czy gdziekolwiek, czy pod dworcem PKP na przykład też sobie tam stał parę dni, jak wsiadłem w pociąg i gdzieś tam pojechałem do Opola na przykład.

No i mam jeszcze drugi rower, który bardziej lubię, ale którym nie poruszam się chociażby na zakupy, bo nie ma żadnego bagażnika. To jest taki bardziej uniwersalny pomykacz, w pełni sztywny, lekki, na pasku, też z wewnętrznymi biegami w piaście.

No i na przykład jego używam na trochę dłuższe dystanse, ale też na różnego rodzaju takie no treningowo-rekreacyjne przejażdżki dookoła Wrocławia, typu po wałach widawskich i tak dalej.

No i mogę go użyć po mieście jak jadę, czy to gdzieś tam do znajomych, czy do miejsca, gdzie wiem, że ten rower nie będzie problemu wprowadzić, zostawić.

Często go używam jak na przykład jeżdżę od siebie z Karłowic w okolice Faktory, gdzie obsługuję mój samochód, po prostu warsztat samochodowy, no więc tak naturalnym jest dla mnie, że podstawiam samochód i wracam rowerem i później odbieram samochód jadąc rowerem, no więc tutaj też na tej trasie nie ma nigdzie przystanków, gdzie muszę ten rower zostawić, nawet przypięty, no więc wtedy taki, ten drugi rower używam.

To też jest właśnie czynnik, że jak ma się taki fajny rower, to szkoda go zostawiać przypiętego.

Chociaż ja na zakupy raczej bym się nie bał.

Masz dobre zapięcie, to na 15-20 minut jak zostawisz i to nie jest tak, że zostawiasz go codziennie o tej samej porze w tym samym miejscu, to raczej nie sądzę, żeby to było zagrożenie.

Złodzieje raczej wybierają zawsze z tych rowerów, które są przypięte, które są najsłabiej zabezpieczone.

Owszem, ale znowu w tym rowerze przez to, że jest lekki i chcę zachować jego taki charakter rekreacyjny, to nie mam tam bagażnika, mam tylko i wyłącznie błotniki, ale nie ma tam bagażnika, więc on dla mnie na zakupy jest taki dość mało sensowny.

A niezwykłem jeździć z plecakiem na zakupy po mieście, więc raczej wolę, żeby to było gdzieś tam na rowerze wrzucone te wszystkie graczy, a nie żebym ja był nimi gdzieś tam obwieszony.

Więc tak to wygląda i zapięcie też jest raczej takie ćwiczebne, to znaczy jest gdzieś tam abusa, ale cały myk polega na tym, żeby ten rower był dalej lekki, no to to zapięcie też nie może nagle ważyć jednej czwartej masy roweru.

Ale tak walczysz o ten każdy gram, jakbyś nie miał łydy, która podaje.

Jak mam jeden ciężki rower, to drugi chce mieć lekki. Akurat masa ma duże znaczenie, więc już jeden ciężki rower mam, gdzie nie dbam o tą masę, więc przy drugim staram się, żeby jednak ten rower był taki, że jak go biorę na przykład na wycieczkę rowerową, to żebym nie musiał nic tam robić. Nie musiałbym odpinać, pamiętać o tym, żeby ściągnąć zabezpieczenie. Więc to chodzi o taki, że jak mogę sobie pozwolić na dwa rowery, to żeby one miały zupełnie inny charakter.

No tak, powiem Ci, że ja też, bo ja mam w sumie takie połączenie tych Twoich dwóch rowerów, bo ja używam roweru trekkingowego z bagażnikiem i z błotnikami, więc on się nadaje też z regulowanym mostkiem. On się nadaje zarówno na zakupy, do takiego codziennego przemieszczania się po osiedlu, do załatwiania spraw, jak i też czasem na jakieś takie wycieczki, które nie są w terenie.

A poczekaj chwilę, mówimy o tym regulowanym mostku, zmieniasz w ogóle kąt tego mostka, bo tak razem o tym mówimy, że rowery nasze są wyposażone, a ja szczerze mówiąc, jak to raz ustawiłem w miejskim rowerze, to nigdy tego nie zmieniam.

Wiesz co? Raz sobie zmieniłem, jak robiłem długą wyprawę z sakwami nim, to po pewnym czasie sobie zmieniłem, bo miałem tak bardzo sportowo, czyli pochyloną kierownicę, że byłem bardziej pochylony, to sobie bardziej wyprostowałem, bo już mnie plecy bolały.

to na przykład w czasie takich długich wycieczek to może się przydać.

Natomiast na co dzień nie. Mam ustawione teraz w takiej pozycji, że jest, jak tam są, nie wiem, ze cztery ustawienia, no to ja mam to takie drugie.

Jeśli pierwsze to jest najbardziej wyprostowane, to ja mam na takim drugim, żeby nie jechać tak całkiem wyprostowanym, ale wciąż jechać w miarę wyprostowanym, ale na tyle pochylonym, że już mogę stanąć na pedały i przynajmniej imitować tą pozycję zjazdową z kolactwa górskiego, żeby sobie to trenować i gdzieś tam spróbować nawet spompować na hopkach w strefie 30.

Tak, wiesz, daje mi to frajdę, więc tak sobie ustawiłem i po prostu już moje ciało jest przyzwyczajone i tu nie ma z tym żadnego problemu.

Natomiast tak, pewnie gdybym mógł wybierać i mieć tylko jednego roweru takiego do jazdy po mieście, bo wiadomo, że ile chcesz mieć rowerów, to jest wzór N plus 1, czyli gdzie N to jest ile masz rowerów obecnie, to pewnie tak chciałbym mieć rower taki typowo miejski, transportowy, z dużą pakownością.

No ale...

No ale myślałem, że wy macie taki rower w gospodarstwie domowym.

No my mamy, tak.

A Ania ma taki rower, no tylko, że mi się na nim bardzo niewygodnie jeździ, bo ja mam na mnie za małą ramę. Ja na nim nie jeżdżę, ale rzeczywiście jak za nią we dwójkę jedziemy na zakupy, no to jesteśmy w stanie trzy zgrzewki wody i jeszcze dwie torby zapakować razem do swoich rowerów.

Więc tutaj zupełnie wtedy nam samochód nie jest potrzebny. No ale co mi się podoba w tych rowerach typowo miejskich typu jak Twoja Gazela czy Batavus Ani, no to to rzeczywiście nie dość, że można tam bardzo dużo rzeczy zapakować, jedzie się wyprostowany, więc na małych dystansach rzeczywiście można spokojnie jechać, nie spocąc się. Mają zabudowany napęd, zabudowane przyrzutki, zabudowane dynamo, wbudowany ten o-lock, czyli taki zamek, gdzie rzeczywiście na chwilę możesz zostawić rower. Pewnie Twoja Gazela masz nóżkę pojedynczą, czy taką, możesz postawić rower, że on jest praktycznie prosty.

Nie, mam taką dużą pojedynczą, więc to w kontekście zakupów raczej trzeba dobry stojak pod Lidlem wyhaczyć i sobie go oprzeć. No ja mam nóżkę w swoim trekkingowym taką pojedynczą, która od dwóch lat już prawie odpada, ale ciągle wytrzymuje. Mogę ci pomóc przy następnym serwisie.

Nie, nie, myślę, że... Żeby odpadła do końca, jak coś zmienić. Myślę, że póki działa, to nie działa.

No i taki rower też jest fajny, jeśli trzeba jeździć zimą, no bo w złych warunkach pogodowych, gdy jest śnieg, no to te wszystkie zabudowane rzeczy sprawiają, że naprawdę nie trzeba go po każdej takiej jeździe czyścić, żeby tam się nic nie popsuło, więc to jest mega fajne. Ale mówimy tutaj o zimie takiej, nie jak dzisiaj za oknem, czyli jeszcze śnieg, tylko raczej zimie takiej po prostu brudnej i deszczowej, no bo na takich rowerach miejskich to z mojej perspektywy bardzo źle się jeździ przy tych trudnych warunkach typu śnieg, ślisko. One nie dają takiej kontroli na rowerze, tylko masz na myśli raczej ten moment, w którym jest 90% zimy, czyli brzydko pada, jakieś tam sól na drodze, ale finalnie nie ma ani oblodzenia, ani śniegu na ulicy.

Tak, wiesz, my na tyle nie jeździmy, bo oboję z domu, pracujemy i nie mamy dzieci, więc to nie jest tak, że codziennie gdzieś musimy dojeżdżać. Tu rzeczywiście jesteśmy mocno uprzywilejowani i nie inwestowaliśmy w opony zimowe, ale wiem, że ludzie po prostu na zimę, jeśli codziennie dojeżdżają, nawet na takich miejskich rowerach montują po prostu opony zimowe z kolcami. To one wtedy pomagają na takie warunki, na przykład jak mamy dzisiaj. No i też jest ważne tutaj, żeby jednak miasto odśnieżało te drogi dla rowerów.

To chyba nie jest do końca dobrze z tym. Moja żona przez półtora roku bardzo regularnie, w zasadzie codziennie jeździła do pracy rowerem.

Teraz tak regularnie już nie jeździ rowerem do roboty, ale właśnie jeżdżąc, no to opowiadała, że to jest tak, że no już ulice dawno były odśnieżone czarne, a ścieżki rowerowe, nawet takie główne w mieście, takie no, które nie gdzieś tam na obrzeżach, po prostu zupełnie zaśnieżone, jakieś zaspy, zupełna olewka była.

Na szczęście te zimy coraz słabsze, więc na szczęście pod tym względem, że nawet jak sobie miasto nie radzi z tym, to ma coraz mniej okazji, żeby sobie radzić.

Tak, ale na przykład znowu dowód anegdotyczny, ale jak wracałem z otwarcia twojego nowego serwisu, to czekałem na tramwaj przy Michalczyka, to jest tam przy Dmowskiego, długiej tam koło Kauflandu.

To akurat jak szedłem na przystanek, to przejeżdżał taka mała odśnieżarka, odśnieżyła drogę darmową i sypała solą.

Więc gdzieniegdzie to się dzieje we Wrocławiu.

Natomiast tak, przydałoby się, żeby było więcej.

Bo moim zdaniem samochody sobie poradzą, jak jest śnieg na drodze, a jak nie odśnieżysz chodnika czy drogi dla rowerów, no to jak ktoś się przywróci na śliskim, czy pieszy, czy rowerzysta, no to dużą krzywdę sobie zrobi dużo większą niż jak samochody na przykład się delikatnie pukną przy małej prędkości.

Priorytety ja bym jednak odwrócił i tylko te naprawdę mega główne drogi jezdni odśnieżał, a chodniki i drogi dla rowerów jak najwięcej.

No ale myślę, że te priorytety jeszcze się długo nie zmienią. To jest myślę, że tak mocno zakorzenione jeszcze tutaj, że odśnieża się drogi, jezdnie dla samochodów i tak dalej, że jeszcze długo się będzie zmieniać.

Pamiętam taki obrazek chyba dwa lata temu, jakiś dzień zimy, gdzie spadł śnieg i potem już powoli sobie topniał. Akurat jechaliśmy samochodami, zatrzymujemy się przed przejściem dla pieszych, bo przechodzi jak starsza osoba, dziadek z laską i idzie przez to przejście dla pieszych.

i przy krawędzi jest dnia chodnik, no to tam jest oczywiście, leży taki roztopiony śnieg, taka breja.

Taka starsza osoba nie jest w stanie przeskoczyć tego.

Więc w takich normalnych butach, nie nawet zimowych, po prostu wchodzi w tą wodę i przechodzi przez to.

I tak mi się smutno zrobiło.

No, to na pewno przykry widok, jak tak to wygląda.

Ale z tego, co kojarzę, to ty nie masz w ogóle samochodu, tak?

Tak, no właśnie.

Właśnie tak to jest, że już trzy lata temu, prawie trzy lata temu pozbyliśmy się samochodu.

No i powiem Ci, że dużo fajniej nam się dzięki temu żyje.

Trochę wymagało to wyjścia ze strefy komfortu.

Co to znaczy fajniej? Jak fajniej?

Wiesz co, no po pierwsze to jest tak, że jeszcze w tych ostatnich latach, gdy mieliśmy samochód, zauważyliśmy, że często było tak, że gdzieś po mieście jak jechaliśmy samochodem, to prawie przy każdej podróży była jakaś sytuacja taka, że nas jakiś inny kierowca denerwował, robiąc jakieś niebezpieczne zachowanie.

I na rowerze was to nie denerwuje?

Inni użytkownicy ruchu?

Właśnie na rowerze też się zdarza, ale dużo rzadziej mimo wszystko.

To ciekawe.

Wiesz, jak moja Ania jedzie na swoim pięknym, żółtym rowerze, to wszyscy się zatrzymują i nas przepuszczają.

Chociaż też, okej, też się zdarza, ale mówię, jest to dużo rzadziej, poza tym machniesz kilka razy korbą, znowu jedziesz rowerem i od razu ci się Micha cieszy, więc już o tym zapominasz.

Więc to tak.

Dwa, to, że nie masz tego samochodu pod domem, to po prostu zmusza cię do ruszenia twoich czterech liter.

Jak trzeba wejść na zakupy, to albo idziemy na piechotę, albo rowerem.

I wtedy rower jest naszym standardowym, takim defaultowym środkiem transportu.

I nie ma tak, że nie chcę mi się dzisiaj, to wsiądę w samochód i pojadę.

No bo jak mamy wybór, to bardzo często jednak się łapaliśmy na tym, że wybieraliśmy ten samochód, mimo że de facto można by było pojechać rowerem, ale nam się nie chciało.

A teraz nie ma wymówki, że nam się nie chce, no bo nie ma za bardzo innej opcji.

Trzecia rzecz, którą sobie policzyłem nawet, ile oszczędności to nam wygenerowało, to wychodzi na to, że teraz na transport wydajemy prawie połowę mniej, niż wydawaliśmy mając samochód.

Mówię tu nie tylko o transportu mieścia, ale też podróże.

A nie jest to problemem, bo czasem trzeba gdzieś pojechać samochodem.

W dużym mieście nie jest to problem, bo raz są taksówki, bądź możesz trafikara wynająć.

A jak jedziesz gdzieś w podróż, gdzie nie da się dojechać pociągiem, to też można wynająć auto na taki długoterminowy wynajem.

Jak sobie podsumowałem to, żeby zrównać się kosztami utrzymania auta, to musiałbym wynajmować auto chyba na 25 czy 30 dni w miesiącu, tak długoterminowo, żeby te koszty roczne były takie same jak koszty utrzymania auta.

To jest ciekawe w takim razie, jak to policzyłeś, bo to wychodziłoby na to, że w ogóle się nie opłacało posiadać samochodu i jesteś w stanie 25 dni w miesiącu mieć wynajęty samochód i to się zrównuje z kosztami utrzymania samochodu, który mieliście, tak?

Tak, tak. I plus nie wyliczając w to jeszcze kosztu utraty wartości twojego samochodu.

No a wynajmując samochód, to zawsze są nowe samochody, więc...

No tak, a z ciekawości, to jaką stawkę się płaci za wynajęcie samochodu takiego, pomijając trafikara, tylko tak właśnie, no, długoterminowo? No, zależy też od klasy auta, czy jakiś taki prosty hatchback, czy na przykład kombi, czy jakieś większe już, nie?

Wiadomo, że tam są różne stawki, ale po prostu wydaje się to abstrakcyjne. My wynajmowaliśmy między 200 a 400, może raz 500 złotych za dobę. To dając nawet te 200 złotych, to miesięczny koszt utrzymania samochodu wynosił 5000 złotych?

Pomijając paliwa? No bo teraz...

Nie, nie, ja nie mówię miesięcznie, mówię rocznie.

Aha, rocznie. Tak, tak, rocznie. No nie, no 25 dni miesięcznie wynająć, no to nie, No właśnie, tak zrozumiałem.

Nie wiem, może później na nagraniu zobaczysz, czy tak powiedziałeś, czy ja po prostu mam, czy mi słoń nadepnął na ucho.

25 czy 30 dni w miesiącu.

Ale okej, no.

5 tysięcy rocznie na utrzymanie samochodu się wydaje być rzeczywiście dużo bardziej realną stawką niż miesięcznie to raz, ale te 25 dni rocznie wynajęcia samochodu to w moim przypadku wydaje się być zupełnie niewystarczająca skala przy mojej pracy i tym, że dojeżdżam do Świeradowa na szkolenia i w różne inne miejsca dosyć spore dystanse.

No tak, ale rozumiem, że w Twoim wypadku ma to sens, chociaż jak słyszę, że to zmusza do tego, ruszyć tyłek, to to nie brzmi jak wygoda, tylko to brzmi jak jakaś taka, no, taki wybór i dorabianie ideologii, że wcale nie jest tak źle, no.

Znaczy, chodzi o to, że jak się miało samochód, to często z lenistwa się wybierało ten samochód, a teraz...

No to tak jest, no, zgadzam się w stu procentach. To nie jest w żaden sposób dla nas dyskomfort, tylko nawet bardziej. Teraz, jak jedziemy na zakupy do dyskontu rowerami, to my chcemy to zrobić.

A wcześniej to robiliśmy, no, bo trzeba pojechać na zakupy, bo już nie ma rzeczy w lodówce na przykład, a trzeba pojechać i to nie jest przyjemne, bo jedziesz tym samochodem, trzeba znaleźć miejsce parkingowe.

My zwykle jeździliśmy poza szczytem, więc to nie było aż takim problemem, chociaż zdarza się od czasu do czasu, że jedziemy w szczycie.

No i tak, to zmusza cię do zmiany nawyków.

Jak już zmienisz ten nawyk, to twoje życie po prostu wchodzi na lepszy poziom.

Takie jest moje czucie, jasne. Może jest to dorabianie ideologii, ktoś może nie będę z tym dyskutować, jak tak uważasz, bo spoko, rozumiem ten argument. Po prostu mówię z doświadczenia.

Chociaż zgadzam się z tym, że przy twojej pracy, gdzie ty często musisz z rowerem jechać do Świeradowo, mimo tego, że teraz do Świeradowo da się dojechać pociągiem, to połączenie nie jest z Wrocławia atrakcyjne. No, nie zachęca zupełnie. Jeśli tak często musisz jeździć. Natomiast tak, to jest jedyny przypadek, gdzie czasami brakuje mi tego, że nie mam samochodu.

Jedyny przypadek, czyli który?

Po prostu wziąć, zapakować rower i pojechać w górę.

No tak, no. Do Sobótki jest teraz też całkiem fajne połączenie, jest bezpośrednie, no bo do Świeradowa to połączenie jest, ale ono jest takie mocno teoretyczne jeszcze w przypadku rowerzystów.

Z kilku powodów, to znaczy ono ma dwie przesiadki co najmniej.

Połączenie trwa z 3,5 godziny.

Jest takie, że jest jednodzienny, gdzie trwa krócej i chyba z jedną przesiadką.

No ale o ile krócej?

No poniżej 3 godzin.

musiał się dostać jakoś sam na rowerze do Świerodowa.

I oczywiście to nie jest problem pod warunkiem, że jesteś na to przygotowany i tak chcesz zrobić i tak sobie wyliczysz wszystko, a nie zostaniesz zaskoczony nagle przez konduktora.

Zgadzam się. Myślę, że ten temat to będzie w ogóle temat na osobny odcinek, bo tu jest dużo. Podróże pociągiem z rowerem.

Natomiast tak, my wróćmy może do tematu jazdy po mieście.

Tak jeszcze przygotowując się do tego nagrania, sprawdziłem swoje statystyki za poprzedni rok i wyszło mi, że właśnie na tym swoim rowerze po mieście przejechałem 1087 kilometrów plus 153 na rowerze miejskim Nextbike, czyli na tym wrocławskim rowerze, czy może nie tyle wrocławskim, bo też w to wchodzą rowery miejskie w innych miastach, z których też korzystałem.

No ale chodzi ci o ten wrocławski rower miejski po prostu.

Tak, tak. I nawet jest o tym artykuł w moim newsletterze na Substacku, więc też zachęcam do subskrypcji. Będzie link w notatkach do odcinka.

Z ciekawości, jak te statystyki policzyłeś?

Masz na swoim jakiejś tam strawie czy innej aplikacji oddzielne tagi?

Tak, na strawie każdy przejazd możesz sobie dodać rowery.

No to wiem, wiem, ale po prostu zastanawiam się, czy jesteś na tyle skrupulatny, że chce Ci się tam klikać, że teraz chcę tym, czy tamtym, czy najzwyczajniej w świecie Nextbike gdzieś tam zlicza po prostu kilometry i przejazdy i to stąd masz te dane.

Nie, ze strawy. Klikam na strawie, z Nextbike'a też by się dało wyciągnąć te dane, ale nie byłoby to na tyle wygodne. Ze strawy nawet na darmowym koncie jestem w stanie po prostu skopiować sobie tabelkę i przykleić do arkusza kalkulacyjnego.

No kumam.

Więc tak, tutaj w artykule też podsumowałem to, bo też jest tak, że ten wrocławski rower miejski teraz na zimę się zawinął.

No nic roku, w którymś tam momencie w grudniu się zawijają chyba i wracają na wiosnę.

No właśnie nie, poprzedniej zimy działał, bo to jest tak, że...

A rzeczywiście tak było, że to była chyba pierwsza zima.

Tak, a potem dwa lata wcześniej znowu był zawinięty, a trzy lata wcześniej też działał.

I to jest tak, że jak po prostu umowa była ostatnia na dwa lata tylko, oni robią tak, że koniec umowy i następną umowę dopiero na wiosnę podpisują.

ale w ramach trwania umowy, jak jest jakaś zima, no to wtedy on działa.

I on mi jest szczególnie potrzebny zimą, kiedy ja raczej chcę poruszać się też transportem publicznym i służy mi zwykle do dojazdów do przystanków tramwajowych bądź z przystanków tramwajowych do domu, jak wracamy.

No i jak zimą go nie ma, no to jest to trochę dla nas utrudnienie.

No i też często jak gdzieś jadę na przykład do Warszawy, to pakuję się w plecak, wsiadam na rower miejski, jadę na przystanek kolejowy i tak. I w Warszawie jak już dojadę pociągiem, to tam też się poruszam ich rowerem miejskim. Ciekawe, zauważyłem, że w Warszawie są te rowery miejskie w trochę lepszym stanie niż we Wrocławiu. Tu trzeba przyznać, a jak już w ogóle jeździłem w Austrii, tym też next bike'iem, to tam to były rowery po prostu czyściutkie jak nówki sztuki.

Tam to w ogóle była poezja. No i tu jest taki protip, że bo są te aplikacje, wrocławski rower miejski, Vetuliro, warszawski rower i tak dalej, ale jest też uniwersalna aplikacja Nextbike'u, a Nextbike ma większość rynku tych rowerów publicznych tutaj w Europie Środkowo-Wschodniej.

Polecam korzystać z tej aplikacji, bo na nią ona po prostu działa. Ta aplikacja jest lepsza niż WRM?

Tak, jest lepsza. Jest lepsza, chociaż teoretycznie wydaje mi się, że pod spodem być może to jest to samo, tylko tam są dodatkowe po prostu, jest inny wygląd. Pod spodem to samo, tylko że są dodane jakieś dodatkowe specyficzne rzeczy dla każdego miasta, co może w jakiś sposób wpływać, nie wiem, na stabilność tej aplikacji, a ta od Nextbike'a mam wrażenie, że jest stabilniejsza.

No to to jest istotne, bo aplikacja wrocławskiego roweru miejskiego z mojej perspektywy jest raczej zawodna i parę razy chciałem gdzieś pojechać, ale no byłem zalogowany, miałem konto, miałem tam jakieś środki, ale jak coś się wykrzyczało, nie dało się zalogować, i hasło, które było zapisane w menadżerze haseł gdzieś tam nie działało, czy coś innego nie działało, albo znowu coś chciało tam ode mnie, to w którymś momencie w ogóle już odpuściłem sobie, że tak wyrażę, walkę z tą aplikacją. Też nigdy mi prosto na tyle nie była potrzebna, albo jak była potrzebna tu i teraz, no to nie zadziałała, no więc na przykład Align działał, czy jakiś Bolt działał, gdzie mogłem jakąś tam hulajnogę na szybko wziąć, no to wybierałem po prostu to, co działało i wymagało najmniej, zaangażowania w zmuszeniu do działania z poziomu aplikacji.

W każdym razie te rowery miejskie robią robotę właśnie jako uzupełnienie komunikacji miejskiej czy na tej ostatniej mili.

I bardzo się cieszę, że one się rozwijają zarówno we Wrocławiu, jak i w innych miastach.

Co ciekawe, Poznań nie ma rowerów miejskich, mimo że są liderem w Polsce, jeśli chodzi o ruch rowerowy.

Oni zdecydowali, że po prostu tą kasę przeznaczają na infrastrukturę. No ma to swoje plusy, chociaż mi tego brakowało, jak byłem w Poznaniu, bo raz potrzebowałem właśnie dostać dwa kilometry i musiałem przejść na piechotę.

No tak, ale to już taka ciekawostka, że w Poznaniu nie ma, ale generalnie polecam korzystać właśnie z aplikacji NextBike, a nie z Wrocławski Rower Miejski, czy tam z innego miasta aplikacja.

Ok, jeszcze tak se patrzę w notatki odnośnie setupu, to w moim rowerze, co widzę, że mi się bardzo przydaje, to to, że mam wentyl samochodowy, bo zawsze możesz podjechać na stację i podpompować koła, jeśli trzeba.

To jest akurat bardzo dobra rzecz przy rowerze miejskim.

Ile w rowerach jakichś takich bardziej sportowych najczęściej te obręcze nie są domyślnie przygotowane na tak zwany ten shredder, czyli wentyl samochodowy, to miejskie są i to jest rzeczywiście sensowne rozwiązanie, bo można na każdej stacji najczęściej sobie tam podpompować koła.

A 90% sukcesu w takim sprawnym poruszaniu się to są dobrze napompowane opony w rowerze miejskim, bo jak się widzi właśnie ludzi jeżdżących z takiego mojego punktu widzenia, jak tam patrzę na ludzi, to często widzę, że jeżdżą w takich flakach, ledwo przepychają te korby i to naprawdę ma ogromne znaczenie.

To jest najważniejsza rzecz, to nawet łańcuch posmarowany, czy jakieś inne elementy roweru nie są tak istotne, dlatego jak się rower toczy, jak toczy, ma dobrze napompowane koła.

Tak, i jeszcze jak masz pod oponą dobrej jakości asfalt na drodze dla rowerów i dobrze nabite te opony, to po prostu się bardzo przyjemnie jedzie.

No i przy takich tematach serwisowych, no to też, jeśli jedziemy w teren rowerem górskim, to trzeba mieć ze sobą jakieś narzędzia, na przykład zmiany dętki.

Tak tutaj jeżdżąc po mieście, no to niczego nie waży, no bo jednak las można w wielu miejscach jakieś takie mini stacje naprawcze.

Dwa, w razie czego zawsze można przewieźć rower komunikacją miejską, jak nam się coś naprawdę popsuje i jesteśmy daleko od domu.

Ja rzeczywiście dokładnie tak samo mam, że w całym takim setupie na wyjście na rower turystyczny, niezależnie jaki rower mam pod sobą, to biorę dętkę, jakiś tam przybornik, coś, żeby móc zmienić, ale do miejskiego nic nie biorę, chociażby z tego powodu, że żeby otręcić koło w moim miejskim rowerze, to już potrzebuje piętnastkę, potrzebuje do tyłu jakąś tam klucz dziesiątkę, żeby odkręcić taką blokadę hamulca rolkowego.

Trzeba rozebrać całą osłonę łańcucha, jest tam na tyle czynności, że na pewno dużo sprawniej i szybciej jest wrócić do domu prowadząc rower, bądź go przewożąc komunikacją, bądź go nawet zostawiając przypiętego i wsiąść w jakąś tam tramwaj, taksówkę i później sobie przyjechać po ten rower samochodem.

Tak, tak, też można właśnie. No to tak, Jak się ma samochód, to jest jeszcze taka opcja.

No widzisz, właśnie mi teraz nie przyszła do głowy.

Chociaż też można trafikara wynająć i też sobie przywieźć ten nowy.

Nie wiem, czy trafikar ma wystarczająco dużo samochody, żeby takiego mieszczucha, taką kozę wielką z koszykiem i z wysoką kierownicą rzucić. No tak, bo rzeczywiście mówisz o przypadku, gdzie nie odkręcisz tego koła. Tak, no to rzeczywiście.

Trzysta teoretycznych, no tak, bo nie masz przy sobie narzędzi. I to też jest tak, że akurat miejski rower, przynajmniej z mojego doświadczenia i mojej stajni rowerów jest taki najbardziej klocowaty, jeśli chodzi o wymiary i największy kubat, który w samochodzie potrzebuje, że każdy inny rower, nawet górski duży do takich cięższych zastosowań i tak jest bardziej kompaktowy, no nie ma tego koszyka wysoko, kierownica ma tak czy siak niżej, no więc. No tak, rzeczywiście to, Ale mieści ci się bez problemów do twojego auta?

No tak, w moim samochodzie akurat wszystkie rowery jak do garażu wchodzą, więc z tym akurat nie mam problemu.

Ale już ten mój rower miejski, bo jestem takim blachosmerociarzem, że mam dwa samochody w domu, to do mniejszego samochodu, drugiego się już tak łatwo nie mieści.

W zasadzie chyba się w ogóle nie zmieści nawet z rozłożonymi siedzeniami.

Tu na szerokość nie wejdzie nawet położony.

Dobrze, z takich rzeczy, które jeszcze chciałem się podzielić.

Oczywiście we Wrocławiu jak jeżdżę, to nie potrzebuję raczej nawigacji czy jakiejś mapy, ale jak jestem w jakimś mieście, którego nie znam i się poruszam tam rowerem, to używam mapy.3 do nawigacji, bo tam rzeczywiście fajnie widać te samoznaczone drogi dla rowerów i to kierowanie nimi działa nie najgorzej.

Wydaje mi się, że nie ma na ten moment na rynku jakiejś takiej nawigacji rowerowej, która idealnie by prowadziła tak, jakbyśmy chcieli po drogę dla rowerów.

Rozumiem, że zakładamy, że telefon masz jakoś przypięty do roweru.

Tak, oczywiście.

To nie jest takie oczywiste, bo ja nie mam w swoim rowerze żadnego uchwytu na telefon.

Ja mam uchwyt od Peak Design, który jest zintegrowany z obudową Peak Design na telefon i to naprawdę bardzo fajnie działa, bo to jest raz na magnes, a dwa, jak się przyłoży ten telefon, to te zatrzaski też takie blokują.

No więc mamy połączenie magnetyczne i fizyczne jednocześnie i można bez problemu pionie i w poziomie przyczepić do kierownicy i regulując też sobie kąt, co mi się przydaje raz czasami do nawigacji, ale w większości do nagrywania przejazdu, bo czasem właśnie nagrywam, jak powstaje jakiś kawałek nowej infrastruktury rowerowej, o którym chcę poinformować na swojej social media, czy w newsletterze to nagrywam.

No i jeszcze taki protip odnośnie nawigacji, Jak na przykład wiecie, że będziecie musieli przez długi czas mieć włączoną nawigację, nie chcecie malnować baterii, to warto po prostu zabrokować telefon i te dobre aplikacje do nawigacji mają wtedy powiadomienie live, czyli wyświetla Wam się na ekranie blokady tylko powiadomienie z najbliższym skrętem, co oszczędza baterię, bo ekran cały nie świeci, wyświetla tylko jedno takie powiadomienie na czarnym tle.

No to teraz jak o tym zacząłeś opowiadać, to ja się zorientowałem, że jeżeli jeżdżę w jakimś obcym miejscu na rowerze i potrzebuję się nawigować, to po prostu używam Apple Watcha do tego.

Albo mam nastawioną trasę na Apple Watchu i on tam wtedy ma powiadomienia w ogóle takie haptyczne, więc jak się człowiek nawet przyzwyczai, to może nie patrzeć.

Ale to tylko na Apple Maps działa, nie?

No tak, ale jest to jak najbardziej możliwe, albo po prostu wyświetlam sobie.

Apple Maps w Polsce nie wyznaczysz trasy dla roweru.

Ale to wiesz, to nie jest problem akurat moim zdaniem.

Żaden.

Ja i tak nigdy w żadnej aplikacji bym nie zaufał w kontekście wyznaczenia trasy.

Nie, myślę, że Google Maps nie wyznacza, jak wybierzesz tam rower, nie wyznacza jakiejś trasy.

Nie, z mojej perspektywy beznadziejny wyznacza, więc zupełnie nie używam tych aplikacji w taki sposób, a po prostu jak potrzebuję się gdzieś dostać, to już wrzucam po prostu na Apple Maps jakąkolwiek trasę.

No okej, ale widzisz, dla ciebie żadne raczej takie, wiesz, wysoki krawężnik, czy jakiś fragment, gdzie nie pojedziesz asfaltem, tylko jakimś szutlem, czy nawet ubitą ziemią, to nie jest problemem, nie? Przy twoich umiejętnościach.

No okej, ale akurat, wiesz, przy wyznaczaniu trasy takiej jakiejś domyślnej dla samochodu, przez Apple Maps, albo dla pieszego, to raczej idź tam duktami żadnymi, albo innymi miejscami z ubitą ziemią nie prowadzi.

No ale tak czy siak, no, możesz nawet wrzucić sobie mapę z Walkout Docks i po prostu na azymut jechać.

Cokolwiek, więc tak czy siak używam po prostu Apple Watcha, no. No tak, też Apple Watch tutaj może być przydatny, zgadzam się. No okej, z takiej jeszcze rzeczy gadaliśmy o jeździe rowerem zimą. Masz jakieś specjalne, specjalne, nie wiem, dedykowane ubrania do do jazdy rowerem zimą, takiej po mieście mówię, nie? Ciepłe, ciepłe.

Ja mam problem z dłońmi, jeśli chodzi o utrzymanie ciepła ze względu na jakieś tam młodzieńcze wybryki z przemrażaniem dłoni, odmrażaniem ich.

No więc mam tutaj w zasobach mnóstwo różnych rękawiczek i w kontekście jazdy miejskiej to po prostu używam najczęściej najcieplejszych, jakie tam posiadam.

Czyli na przykład takich, które są trzypalczaste, czyli kciuk plus po dwa palce, to mam takie.

kiedyś używałem i to było całkiem fajne, ale teraz już gdzieś mi się to zniszczyło i nie dokupiłem.

Takie po prostu duże osłony na kierownicę, czyli najzwyczajniej w świecie to często kurie...

Mówki na kierownicę. Nie wiem, czy się nazywa mówki.

Wygląda jak to takie wielkie osłony po prostu, które wkładasz dłonie.

No więc możesz mieć czysto teoretycznie zwykłą rowerową, cienką rękawiczkę długą i tam sobie wkładasz w to ręce i to osłania od wiatru i też po prostu trochę ogrzewa.

To widzę też, że często kurierzy rowerowici od dowożenia jedzenia i zakupów też właśnie sobie tak jeżdżą i to jest takie mocno motocyklowe rozwiązanie, bo na przykład w Paryżu tam gdzie jest mnóstwo tych skuterów znowu i ludzie się poruszają cały rok na skuterach to mają tam właśnie jesienią i zimą takie obudowy całe na kierownicę i potem jeszcze na nogi.

no to więc w kontekście roweru jest te mufy, o których mówisz na kierownicę są bardzo fajne, a cała reszta ubioru, no nie mam tutaj jakichś wielkich tipów, no to to wiesz, no jazda na cebulkę, bo różna temperatura, różny sposób aktywności jedyne co mam no to w kontekście nawet jazdy na rowerze zimą to jeżeli jest jakiś długi dystans do przejechania nawet po mieście to raczej ubieram się ciut lżej niż w założeniu taki komfort termiczny, jak wyjdziesz z domu. Głównie dlatego, że jadąc na rowerze nawet spokojnie, to wytwarza się dosyć sporo ciepła i jak nie ma jakiejś zawieruchy i ogromnego wiatru, to jak ubiorę się tak, żeby mi było przyjemniej, jak stoję, no to już po dwóch kilometrach jest mi po prostu za gorąco.

Tak, no generalnie tak, zgadzam się zgadzam się i tutaj tylko dopowiadając, generalnie ja kiedyś usłyszałem takiego tipa i u mnie się to sprawdza, że po prostu na rower, przynajmniej na krótki dystans, to trzeba się ubrać tak, jakbyś wyszedł na spacer, z tym, że może coś cieplejszego niż na spacer na stopy, dłonie i czoło uszy, czyli powiedzmy grubszą czapkę, a u mnie na rower sprawdzają się kominy z wełny melino, bo kominami z wełny myliną mogę sobie raz, że jeden na szyję zakładam, a drugi właśnie na taką opaskę na czoło i uszy. I możesz sobie właśnie tymi kominami regulować, czy jedną warstwę, czy złożysz na pół i dwie warstwy masz na uszach i czole.

To właśnie jest mega fajne, bo jak na przykład jedziesz na dłuższy dystans, już się rozgrzajesz, już jest trochę cieplej, no to właśnie można to można sobie trochę to zmienić, ten komfort cieplny. I też słyszałem taki tip, że dłuższych dystansach jednak ta warstwa tutaj przy klatce piersiowej może być nawet trochę lżejsza niż na spacer, jeśli rzeczywiście.

I zgadzam się, że kończyny, te końcówki kończyn, czyli dłonie plus stopy, to one na rowerze no jednak bardziej marzną niż na spacerze, bo są dużo mniej poruszane. Ja mam też takie spostrzeżenie, ale tu już nie mam zielonego pojęcia, czy to jest tylko i wyłącznie takie indywidualne, że zimą na rowerze, na tych pierwszych, na tym pierwszym dystansie tych pierwszych 10 minutach jazdy jest chłodno.

Jak dalej czujesz, że jest chłodno, to tak naprawdę zatrzymanie się na skrzyżowaniu na jakąś tam 30 sekund, 3 minuty, czyli ograniczenie tego czynnika chłodzącego wiatru, który jest jak jedziemy, to powoduje, że nagle nam się zaczyna robić bardzo ciepło.

Jak ruszymy kolejny raz, to już jak złapaliśmy tą temperaturę z tego krótkiego postoju, jest całkiem okej. No rzeczywiście. Ale to najpierw musi być najpierw musi być te 10 minut wysiłku, bo to jakby nie zadziała w momencie, kiedy staniemy po minucie jazdy, tylko jak już jest ten wysiłek i tak czujemy się niedogrzani, to po zatrzymaniu się i to nawet tak naprawdę dłuższa odczekiwanie na światło zielone już to powoduje.

Jak ja się zastanawiam, to rzeczywiście tak jest. O ile nie ma silnego po prostu zawieruchy takiej i wiatru, gdzie po prostu cały czas jest silny.

No to ja wtedy i tak nie wyjeżdżam. Nie ma się co oszukiwać, że wtedy roweru nie wybiorę, albo przynajmniej nie wybiorę od tej pory na wyjazd, jak muszę coś załatwić na rowerze. Powoli możemy zmierzać do końca, nie wiem, czy coś jeszcze miał być do dodania. Ja mam jeszcze takie doświadczenia, nie do końca swoje, ale mojego domownika, czyli żony w kontekście jazdy na rowerze po mieście. A tak, bo wspominałeś, że dojeżdżała często do pracy i użyłeś czasu przeszłego.

Tak, ona pracowała z półtora roku w takiej jednej z firm, gdzie dojeżdżała, miała dobra 8 kilometrów, jak nie 8,5 i dojeżdżała w kierunku, gdzie po prostu było sporo kochków, czyli to był most milenijny, to była tam z mostu milenijnego w kierunku Gądowianki, no to tam były zawsze rano kochki, z powrotem też tam były kochki, tutaj wyjazd w ogóle z Karmowic przez Kasprowicza, też to jest takie miejsce, gdzie się to często kochkuje, więc to był dystans, który mimo tego, że były kochki, to pokonywała na rowerze plus minus ten sam czas, bo to jechała na rowerze od 30 do 40 minut, raczej bliżej 40 minut i samochodem jechało się dokładnie tak samo i ona wtedy jeździła w zasadzie o każdej porze roku, miała tam, że się tak wyrażę, sprzęt i oprzyrządowanie roweru. Ale to ta gondowianka to jest dość duży dystans, nie? To jest kilkanaście kilometrów od was.

Nie, to było tam 8 kilometrów, bo nie do, ja mówię w stronę gondowianki, czyli to w stronę od miastu milenijnego, stronę, to do Wrocławskiego Parku Technologicznego.

Więc tam z tego, co kojarzę, było 8,5 kilometra. Jakoś tak, może poddychę. Mniejsza o to.

Chodzi o to raczej o czasy dojazdu i o to, jak to robiła. Więc niezależnie od pogody jeździła, nawet właśnie w śniegach i deszczach. Miała jakieś tam peleryn różne, różnego rodzaju sprzęt, który jej tam pomagał jeździć w różnych warunkach.

I najzwyczajniej w świecie nienawidziła wtedy jeździć samochodem do pracy. Głównie dlatego, że rowerem mijała zawsze wszystkie samochody na Moście Milenijnym i na innych dwóch pasmówkach, które tam stały w kochkach.

I jej się dodawało, nie wiem, jakąś formę takiej satysfakcji i takiej, no nie wiem, wygranej.

Mimo tego, że czas dojazdu był bardzo podobny jak samochodem nawet w kochkach, ale jednak po prostu było to jakieś tam trochę przyjemniejsze.

I po zmianie pracy, i znowu około, teraz chyba są dwa lata jak pracuję w tej nowej pracy, i wyjeżdża zupełnie w przeciwnym kierunku.

W przeciwnym kierunku nie tylko jakby do poprzedniej pracy.

Czyli w końca szczycia tak zwane.

Ale dokładnie, wyjeżdża przede wszystkim, ma bliżej do pracy, bo ma teraz 4,5 kilometra i jedzie do pracy w przeciwnym kierunku do Kochków.

I rano jak jedzie to wyjeżdża z miasta, czyli nie ma Kochków.

I jak wraca z pracy, to wjeżdża do miasta, gdzie też tych kochków nie ma, bo wszyscy wyjeżdżają.

I dziwnym trafem nagle okazało się, że jak jest już gorsza pogoda, jak jest coś do załatwienia, albo po prostu wychodzi później niż planowała, no to wybiera samochód, bo dojeżdża do pracy w 10 minut samochodem, a ponad 20 rowerem.

No więc tutaj ta motywacja zupełnie się zmieniła i już ten rower, mimo tego, że raczej lubi jeździć na rowerze i tą też drogę do pracy na rowerze ma całkiem spoko, bo to nie jest tak, że tam jeszcze zniechęca infrastruktura, bo ma całkiem fajny przejazd, nie ma bardzo dużo świateł, raczej ścieżki rowerowe są sensownie tam ułożone, nie musi przeskakiwać ze strony na stronę ulicy.

No to i tak tutaj już taka wygoda wygrywa, bo jest po prostu szybciej.

Właśnie. I to jest właśnie to, co my mieliśmy, jak mieliśmy samochód.

Po prostu ona jeździ samochodem, bo samochód jest.

Gdyby nie było, jakby jeździła rowerem i by nie było tematu po prostu.

Wybierała pomiędzy, załóżmy, rowerem, autobusem.

No i wtedy już by wiadomo było, że na autobus trzeba wyjść na czas, gdzieś dojść, to już lepiej wsiąść na rower i pojechać.

Tak, bo rower ma tą zaletę w mieście, że to jest najbardziej przewidywalny środek transportu i praktycznie bez względu na porę, to ten czas przejazdu jest prawie zawsze taki sam.

Chyba, że naprawdę jest mocna zawierucha, mocny, silny wiatr akurat w przeciwnym kierunku, w którym jedziesz.

To się zgadza.

Wtedy może trochę cię spowolnić, ale to się bardzo rzadko zdarza.

No i druga rzecz, niesamowity plus roweru, który na przykład mnie często przekonuje, jak coś załatwiam w mieście.

dojeżdżam dokładnie pod punkt, który chcę coś załatwić.

Nawet jak się jedzie w miejsce, gdzie nie ma problemów z parkowaniem samochodem, no to najczęściej jest to kwestia wyjścia z auta, czy to przez aplikację, czy jak zwierzę w parkometrze kupienie jakiegoś tam biletu, dojście gdzieś.

Oczywiście są jakieś miejsca, gdzie można wysiąść niemalże spod samochodu jakby z samochodu i iść, ale no rower jednak wygrywa, bo najczęściej podjeżdżasz niemalże pod drzwi.

No i tyle.

Więc to jest, uważam, niesamowity plus dojazdu na rowerze gdzieś w miejscach, gdzie trzeba coś załatwić.

Tak, z punktu powodu pełna zgoda.

To są mega przewagi roweru.

Okej, myślę, że tutaj będziemy powoli zmierzać do końca. Ja tylko jeszcze dopowiem, że takie powiedzmy dokładniejsze omówienie tych kompleksowych badań ruchu i takich ciekawych poszczerzeń z nich podzielę się nimi w swoim newsletterze, tak więc macie linka w notatkach do odcinka, bo Rowery dla Umysłu to nie tylko podcast, ale też newsletter, więc zachęcam do zapisania się, co oczywiście przypominam, że partnerem tego podcastu jest Fundacja POMBA, no i z kodem ROWERYDLAUMYSLU pisane razem małymi literami.

Macie 6% rabatu na szkolenia grupowe POMBA, kod jest ważny do końca 2025 roku.

No i załatwiłem dla was też jeszcze na 10% na części rowerowe w sklepie emtb.pl.

Dojechaliśmy do końca tej ścieżki rowerowo-dźwiękowej.

Wszystkie linki o rzeczach, o których mówiliśmy, znajdują się w notatkach do tego odcinka pod adresem rowery dla umysłu.pl, łamane na trzy.

Tak jak trzeci odcinek podcastu.

Znajdziecie tam również formularz do kontaktu, jeśli macie do nas jakieś pytania, bądź chcecie nam zostawić feedback.

A jeśli wam się podobało, to proszę, ocencie ten podcast w Apple Podcast lub Spotify i podzielcie się nim ze swoimi rowerowymi znajomymi.

No i najważniejsze, jeśli nie byliście dzisiaj na rowerze, to idźcie pojeździć, wasz umysł wam podziękuje.

To był trzeci, tym razem miejski odcinek podcastu Rowery dla Umysłu.

Ja nazywam się Rafał Sopolewski, a moim gościem dzisiaj był Maciej Pająk.

Dziękujemy za słuchanie, do usłyszenia w kolejnym odcinku i do zobaczenia na ścieżkach.

Na razie, hej.

Twórcy i goście

Rafał Sobolewski
Prowadzący
Rafał Sobolewski
Pasjonat rowerów, dobrej urbanistyki i transportu szynowego. Przez lata tworzyłem podcasty technologiczne Bo Czemu Nie? i Nie Ma Biura, ale dziś wiem już, że prawdziwy “Rower dla Umysłu” to coś więcej niż kolejny gadżet technologiczny.
Maciej Pająk
Gość
Maciej Pająk
Serwis rowerów drogich, sercu i nie tylko - naprawiam rowery Fundacja POMBA - uczę techniki jazdy MTB Serwis - Wrocław, Czajkowskiego 67
Jazda rowerem po mieście na przykładzie Wrocławia
Nadawany przez